No, ale studenckość ma swoje prawa i żeby naukowo powiedzieć poziom awersji do ryzyka, tudzież wyobrażenie o możliwości nim zarządzania zawsze i wszędzie inny wtedy jest …
Do przebiegu eventu wracając to, co ciekawe padały tam, do pełnej Sali, od Czynników Sprawczych deklaracje, że czas się na dobre nauczaniem Zarządzania Ryzykiem zająć.
Takie deklaracje zawsze wzbudzają dziki entuzjazm Redakcji, choć trzeba powiedzieć realizmem studzony…jak bowiem z nauczaniem całościowego zarządzania ryzykiem na rodzimych uczelniach jest, stare przysłowie parafrazując, każdy koń widzi.
Klu programu stanowiły referaty koncentrujące się wokół ryzyka finansowego. Było o modelowaniu ryzyka finansowego i strategiach inwestycyjnych a nawet kulisy manipulacji giełdowej nieznacznie odsłonięto. Trochę się nad salą duch Wall Street unosił, co z drugiej strony zrozumiałe jest, biorąc pod uwagę, że organizatorem byli studenci finansów i bankowości.
Dobrze by pewnie jednak studentom w kajetach wypalić, że zarządzanie ryzykiem to nie tylko strategie inwestycyjne, czy migające kursy walut ale i pożyteczne procesy zabezpieczające przed nieprzyjemnymi niespodziankami, jak choćby przed efektom chorobliwego zainteresowania nabijaniem kasy kosztem bliźniego, jak się okazuje ze szkodą dla nabitych i nabijających.
Trzeba z kronikarskiego obowiązku zauważyć jednak, że jeden z najszacowniejszych mówców o całościowym, a więc bliskim sercu Redakcji Bloga Zarządzaniu Ryzykiem trochę również wspomniał.
O tym zaś wszystkim dyplom otrzymany zaświadcza, który z pewną dumą na zakończenie tego artykułu zamieszczamy.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.