Zarządzanie ryzykiem biznesowym jak każda dziedzina ma swoje małe tajemnice i żeby je dobrze „zrobić” i wdrożyć trzeba sobie z tych tajemnic zdawać sprawę. O zasadzkach na nieświadomych zasad sztuki (dziś powiedzielibyśmy „dobrych praktyk”) wie zresztą każdy stolarz, kowal czy dyrektor finansowy.
Bo, jak powiedział poeta „zasadzka nie jest tak niebezpieczna, jeżeli się o niej wie”. No i oczywiście, zarządzanie ryzykiem korporacyjnym nie jest tutaj wyjątkiem.
Tu pewnie uśmiechnie się Czytelnik i pomyśli „o Redakcja Ryzykonomii, będzie teraz zdradzać tajemnice, swjego doradczego warsztatu. Akurat !
No, dlaczego nie? Tajemnic i tajemniczek jak skutecznie wdrażać zarządzanie ryzykiem korporacyjnym w Waszej firmie mamy jeszcze w zanadzru wystarczająco sporo, a w ogóle to jest przecież Zarządzanie Ryzykiem Ryzykonomia najpopularniejsza (być może a nawet być może na pewno) polska strona o zarządzaniu ryzykiem, co nas do czegoś, a nieustannego działania pro publico bono, zobowiązuje.
No więc, oto idzie tajemnica: NIGDY nie zapominajcie o analizie KONTEKSTU !!!
A czymże jest ów „kontekst” (zarządzania ryzykiem naturalnie) ?
Powinien (musi !) być pierwszym krokiem procesu zarządzania ryzykiem biznesowym (Enterprise Risk Management). Tu wspomóżmy się definicją ISO 31000:
„Przez ustalanie kontekstu, organizacja artykułuje swoje cele, definiuje zewnętrzne i wewnętrzne parametry uwzględniane podczas zarządzania ryzykiem oraz ustala zakres i kryteria ryzyka dla pozostałych procesów”
(A’ porpos małe – inny standard zarządzania ryzykiem korporacyjnym COSO II mówi analogicznie do isowego Kontekstu o „środowisku wewnętrznym”, ale właśnie tylko „wewnętrznym” i to stanowczo za mało. )A jakie mamy konteksty Waszego zarządzania ryzykiem ? Oczywiście, najogólniej zewnętrze i wewnętrzne, szczegółowej to organizacyjne, kosztowe, ludzkie, strategiczne etcetera. Dla mnie jednak szczególnie ważne jest coś, co umownie nazywam „driverami ryzyk”, a więc tymi czynnikami, które napędzają cały proces bo tam tkwią jego przyczyny, cele, warunki brzegowe i ograniczenia. I nie trzeba dodawać, że „drajvery” te są dla każdej organizacji inne.
Dla jednych to specyficzne wymogi regulacyjne, dla innych łańcuch dostaw, dla jeszcze inych cele i koncepcje zarządu, czy klasycznie wręcz, kultura organizacyjna, którą nigdzie nie jest spisana ale zawsze jest i ma wielkie znaczenie.
Faktem jest więc, że bez uzgodnienia Kontekstu po prostu nie da się rozpocząć dobrego zarządzania ryzykiem, albo jesteśmy skazani żeby do „tematu” wielokrotnie wracać i niejednokrotnie już poczynione wdrożenia przewracać do góry nogami.
Oczywiście jak zawsze problem tkwi w szczegółach i każdy się zapyta jak praktycznie ten „kontekst” w procesie zarządzania ryzykiem zrobić ? Są na to jakieś tabelki, oprogramowanie, a może specjalne narzędzia? Nie, nie wcale nie jest to (technicznie) skomplikowane, ale… to już temat na kolejną ryzykonomiczną opowieść niebawem… Czekajcie i Czytajcie !!!
ps.
Była kiedyś taka zabawa dziecięca na słowotwórstwo od wyrazu „KOŃ”.
No więc był:
Końmandos
Końputer
Końsekwencja….
itd.
Wciąga, nieprawdaż ?
Czekamy na dalsze propozycje !
Nie zapominajcie o Końtekście !!!
kontekst zarządzania ryzykiem, kontekst zarządzania ryzykiem, kontekst zarządzania ryzykiem