„Pragnę powiedzieć Izbie, tak jak powiedziałem ministrom wchodzącym do rządu: mogę wam obiecać tylko krew, trud, łzy i pot. Stoimy przed najcięższą próbą. Mamy przed sobą wiele, wiele miesięcy walki i cierpienia. Zapytacie – jaka jest nasza polityka? Prowadzić wojnę na ziemi, na morzu i w powietrzu z całą naszą mocą i ze wszystkich sił danych nam przez boga. Prowadzić wojnę przeciwko potwornej tyranii nie mającej sobie równych w mrocznym katalogu ludzkich zbrodni. Taka jest nasza polityka. Zapytacie – jaki jest nasz cel? Odpowiem jednym słowem. Zwycięstwo. Zwycięstwo za wszelką cenę. Zwycięstwo pomimo wszelkich okropności. Zwycięstwo bez względu na to, jak długa i ciężka prowadzi do niego droga. Bez zwycięstwa nie ma przetrwania. Powinniśmy sobie to uświadomić. Bez zwycięstwa nie przetrwa Brytyjskie Imperium, nie przetrwa wszystko to, co Imperium ucieleśnia, nie przetrwa odwieczne pragnienie, aby ludzkość podążała ku swemu celowi. Podejmuję się swojej misji z pogodą ducha i nadzieją. Jestem pewien, że cierpienia nie przyniosą klęski w naszej sprawie. W tym momencie zwrotnym, w obecnym czasie, czuję się upoważniony wezwać na pomoc wszystkich i zawołać: ”Chodźcie, idźmy naprzód razem silni w jedności”.
Winston Churchill w Izbie Gmin, 13 maja 1940 roku
Trudno jest wymyślić dobry tytuł ryzykonomi na obecny czas. Każdy po namyśle wyda się albo banalny, albo niewłaściwy, albo spóźniony. Już dobre półtora miliarda ludzi na świecie siedzi pozamykane w domach, zarażone wirusem są setki tysięcy, straszna jest liczba umarłych. A to dopiero początek.
Choć oczywiście, propaganda „grzeje” na całego pokazując uśmiechnięte lica zwycięskich wuhańczyków, nic to że miliony pozostają w zamknięciu, nie wiadomo gdzie wirus się schował i co dalej z zatrzymaną chińska gospodarką.
Trudno jest w tej sytuacji pisać o diagnozach i radzić co inni mają robić, jak zarządzić tym ryzykiem. Wydaje się, że czasami sytuacja jest na tyle dramatyczna, że pozostaje nam jej akceptacja. Ba, może być wręcz złudne, a może i szkodliwe wmawianie ludziom, że „jakoś to będzie” kiedy skala gospodarczych skutków epidemii jest już tak wielka, że nikt na świecie nie wie co z tym zrobić.
nie wiadomo gdzie wirus się schował i co dalej z zatrzymaną chińska gospodarką.
Trzeba powiedzieć sobie prosto w oczy. Przygotujmy się na ciężkie czasy.
Wszystkie oczy zwracają się teraz na rządy, od których a rebours „żąda” się ratowania biznesu. Pytanie w jakim stopniu jest to jednak możliwe? Oczywiście są państwa bogate w zasoby, które z racji swojej zaradności i planowania mają środki na gorsze czasy. Ale w większości przypadków i tak jest na pewno u nas, budżetu są tak „napakowane” i napięte, że pole manewru jest bardzo niewielkie. Jak z jednej strony „umarzać” i „zawieszać”, kiedy wpływy z tych „zawieszeń” miały przecież finansować wypłaty na obiecane rozdawnictwa? Winien równa się Ma. Cudów nie ma choć, oczywiście można je czynić.
Trudno jest o tym pisać, bo nie mam wątpliwości, że biznes i mały i duży z każdej chyba branży, także ubezpieczeniowej zdaje sobie sprawę z ogromu nadchodzącego Kryzysu. Ulice są puste, handel zamiera, wszystko stoi, granice są zamknięte.
Winien równa się Ma. Cudów nie ma choć, oczywiście można je czynić.
Oczywiście eksperci od optymizmu (zresztą często ci sami, którzy latami lekceważyli potrzebę zarządzania ryzykiem i w ogóle „bycia przygotowanym”) dalej nas chętnie nakarmią wizjami wstających poranków, ale jeżeli takowe jutrzenki zapewne kiedyś w końcu nastąpią, szybko to z pewności nie będzie.
Idą ciężkie czasy. Przygotujcie się jak możecie.
Jak w takiej sytuacji, zarządzać ryzykiem? Nie wiem, powiem otwarcie. Może czasami trzeba zaakceptować Nieuchronne? Wszak „akceptacja” ryzyka to jak najbardziej uprawniona „ścieżka” postępowania z ryzykiem.
Może trzeba będzie zamknąć biznes, a co najmniej ograniczyć jego działalność, skonsolidować finanse, próbować dywersyfikacji, jakoś przetrwać, choćby korzystając z jakiejkolwiek pomocy rządu?
Od czasu „lock downu” minęło już trochę czasu i już tysiące przedsiębiorców zastanawia się co dalej robić; trudno więc o tym pisać i dawać „rady” tym bardziej…
Swoją drogą już widzimy pojawia się „bunt”, że może początkowy pomysł premiera Borisa Johnsona, podsunięty przez naukowców z Imperial College nie był taki zły? Trzeba wypuścić ludzi na ulice, „uruchomić” gospodarkę bo inaczej wszyscy zginiemy „gospodarczo”, a potem może i realnie bez środków? A tak społeczeństwa nabiorą „herd immunity”, uodpornią się na wirusa.
A potem gdzieś w 2021 będzie szczepionka. To oczywiście nie uchroni Świata od Kryzysu, ale może chociaż upiecze się nam masywnym spowolnieniem?
Tylko, który rząd, społeczeństwo jest gotowe na taką decyzję? Bo wtedy umrą może dziesiątki i setki tysięcy ludzi? W Polsce 100, 200 tysięcy? Czy biznes jest tego wart? Ale jak żyć, skąd środki do życia – bez biznesu?
Więc na razie czekamy – co dalej.
Ale skoro tak, to chociaż powinniśmy zadbać o zdrowie. Swoich rodzin. I także swoich pracowników. Sławny „social distancing” jest absolutnym imperatywem. Jeżeli prowadzisz jakikolwiek sklep, czy punkt usługowy należy bezwzględnie wymagać, aby klienci zachowywali odpowiednie odstępy. Ale to NIE oznacza zamknięcia biznesu. TO jest samobójstwo dla wszystkich.
A potem gdzieś w 2021 będzie szczepionka. To oczywiście nie uchroni Świata od Kryzysu
Banalne ? Wczoraj przed dużą pocztą widziałem kłębiący się tłumek, bo do środka wpuszczano po parę osób. Dziś nie miejcie wstydu, aby wymagać od innych epidemicznych zasad bezpieczeństwa, ludzie wciąż się tego uczą.
A prywatnie? Siedź w domu, póki musisz i możesz. Nie śmiemy nawet radzić, co dalej. Idą ciężkie czasy. Przygotujmy się, co najmniej mentalnie.
To możemy próbować uczynić.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.