Dobrobyt to magiczne słowo. Każdy chciałby żyć w dobrobycie, mieć dobrobyt, zaznawać dobrobytu. Ale tak łatwo nie jest.
Kilka lat temu Redakcja Ryzykonomii „popełniła” na pewną konferencję naukową artykuł pod tytułem „Dobrobyt, ryzyko, zarządzanie ryzykiem”, który potem ukazał się w większej publikacji uniwersyteckiej publikacji pod tytułem „Mikro – makroekonomiczne aspekty dobrobytu” link do książki tutaj.
Książka cała jest mocno naukowa, więc jakoś strasznie nie namawiamy, ale… Ale w naszym artykule próbowaliśmy spojrzeć na zarządzanie ryzykiem, a może i całą zorganizowaną działalność człowieczą z punktu widzenia przyczynienia się do owego pożądanego dobrobytu.
Artykuł jeżeli tylko P.T. Czytelnicy Ryzykonomii o filozoficzno-ekonomicznym zacięciu będą chcieli przeczytać udostępniamy niedługo w właśnie uruchomianej Księgarni Ryzykonomii za parę zet. Chwilunia już….
Ale dzisiaj temat dobrobyt a ryzyko przyszedł nam do głowy, kiedy patrzymy jak dzielni niepełnosprawni próbują zwrócić uwagę społeczeństwa na swój marny los w naszym kraju. A społeczeństwo jak nie wiedziało, tak dalej nie wie, co z tym fantem zrobić.
Nie dziwi nas to za bardzo, bo społeczeństwo takich sobie menadżerów, także przecież ryzyka od lat wybiera (fakt wybrać jest dość trudno) jakich ma. Menadżerów co nie rozumieją jak budować dobrobyt i przede wszystkim jak zarządzać ryzykiem, które na ów dobrobyt wpływa.
Więc nie ma żadnych analiz kontekstu, identyfikacji szans i zagrożeń, wreszcie zorganizowanych metod rozwiązywania problemów. No bo gdyby były, to rozumiemy Ci ludzie by na korytarzach z dziećmi z porażeniami mózgowymi na korytarzach nie spały.
Przypomnijmy tu fundamentalną definicję ekonomii, że jest to nauka o gospodarowaniu ograniczonymi zasobami. Bo one zawsze są ograniczone i żeby tą ograniczonością dobrze zarządzać, trzeba zarządzać szansami i zagrożeniami.
A weźmy na to, jakie tu są proste zagrożenia. Ot takie, że ludzie opiekujący się osobami chorymi odeślą je do systemu, a tam koszty opieki będą wielokrotnie wyższe niż domowa opieka sprawowana przez rodziny. Jest zysk dla społeczeństwa? Jest.
„Przypomnijmy tu fundamentalną definicję ekonomii,
że jest to nauka o gospodarowaniu
ograniczonymi zasobami.”
Zresztą przychodzi tu nam od razu na myśl przykład wypadków samochodowych, na których w Polska traci rocznie, różne są tu szacunki nawet 50 miliardów (słownie miliardów) złotych. Według statystyk Komendy Głównej Policji w 2017 na polskich drogach zginęło 2810 osób. Warto coś zrobić z tym ryzykiem ? Warto ! Czy wpływa to na dobrobyt? Wpywa. Proste jak drut.
Wypadki na Polskich drogach 2015-2017. Żródło: KG Policji (link)
Podobnie z niepełnosprawnymi. Medycyna robi błyskawiczne postępy (ryzyko, ryzyko) to prawda, ale i osoby niepełnosprawne i ich rodziny, chcą dobrobytu więcej. To jest modernizacja. Dobrobyt społeczny, to także dobrobyt tych ludzi, bo to nasi krewni, znajomi, współobywatele. Jak tu nie dbać o ich dobrobyt?
Więc dbać, dbać. Jak jest ryzyko, że środków nie starczy? Trzeba spojrzeć na definicję ekonomii raz jeszcze, przeanalizować ryzyka i starać się środki alokować. I mimo, że ich zawsze brakuje, przecież można wyznaczyć priorytety. Oczywiście jeżeli nie są to priorytety wyborcze. Szczególnie, że jak pokazują wszystkie analizy vox populi, jest tu pełna zgoda jakie te priorytety są.
Alternatywa jaka jest? Udawanie, że nie ma zagrożeń i nie ma problemów, traktowanie spraw ad hoc, niesystemowo. W czym jesteśmy dobrzy, akurat tu tak. Ale wtedy nie będzie dobrobytu nie będzie modernizacji, zostanie tylko ryzyko.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.