Finisz ryzyk (onomii) wakacyjnej póki co się zbliża….wakacje są ex definitione poświęcone wypoczynkowi, nie można jednak nie wspomnieć, że to okres pełen różnego rodzaju ryzyk systematycznych i specyficznych. Ponad wszystko zaś, to idealny okres do czynienia obserwacji na temat kondycji powszechnej ryzykonomii, oczywiście przez tych, którzy tak szalone rozważania w czasie wakacji podejmują. No, bo przecież ma być sielsko i beztrosko, gdzie tu czas na zarządzanie ryzykiem?
Do takich przemyśleń zostaliśmy spowodowani przez pewnego znajomego w czasie kilkudniowego pobytu nad przepięknym kaszubskim jeziorem. No, więc znajomy Warszawiak z Lęborka udał się na naszych oczach pływać w jeziorze, przepasany linką połączoną z małym plastikowym pływakiem, takim pomarańczowym, jakich używali piękni ratownicy z serialu Baywatch. Na moje (pełne podziwu) milczenie kolega objaśnił, że „pływa dobrze, ale…”. „Więc tylko nie ja jestem szalony i myślę o ryzyku wszędzie” pomyślałem. Są jeszcze inni wariaci na świecie!
Obóz był „późno harcerski”, więc nikt się nie śmiał, ale pomyślcie ilu ludzi by nie utonęło, jak co roku, gdyby o ryzyku myślało? W czerwcu 83, w lipcu 76, w sierpniu…? I cóż z tego, że się ostrzega, i nawołuje, i straszy? Dam radę na drugi brzeg, jakie ryzyko, jaka asekuracja ha, ha! Gul, gul, gul….
Od razu, więc trzeba przypomnieć, że większość ryzyk w ogóle, tak i tych wakacyjnych jest „man-made”, wykreowanych przez człowieka. No, bo nawet takie uderzenie pioruna latem zwykle jest efektem braku reakcji na standardowe ostrzeżenia meteo, a przecież postępy pogody można już obserwować na darmowych radarowych apkach na smartfonach.
Jest tu też dobra dla Pań i zła dla Panów wiadomość: według amerykańskiego Krajowego Laboratorium Burz „Demografia wypadków w wyniku rażenia piorunem w latach 1959-1994”, mężczyźni stanowią aż 84 proc. ofiar śmiertelnych piorunów. Jako przyczynę niektórzy naukowcy wskazują testosteron, który ma działać jak „magnes”…Mamy też i ryzyko krzyżowe, bo czynnikiem zagrożenia jest przebywanie w czasie burzy na otwartej przestrzeni, w tym pływanie w wodzie. A tak lubimy pławić się w czasie deszczu!
Oczywiście, żeby doświadczyć ryzyka na wakacjach trzeba wpierw na te wakacje dotrzeć. I tu mamy cała masę pięknych ryzyk komunikacyjnych. Samochody wiadomo, to nasz narodowy środek mordu. Mając świadomość mega korków na bramkach na morską „jedynkę” polski kierowca (tu znacząco pomijamy przyrostek „–my”) grzeje z rodziną jak szalony najniebezpieczniejszymi (jak mówią statystki) w Europie autostradami, a potem dojazdówkami do Helu. Tu nie obwiązują nie tylko zasady kodeksu drogowego, czy wyśmiewanej kultury, tu nie działają nawet prawa dynamiki Newtona. Co z tego, że policja złośliwie ostrzega, że droga hamowania typowego pojazdu osobowego jadącego setką to ca. 40 metrów? Widzieliście kiedyś białka oczu kierowcy za wami na autostradzie przy znacznie większej prędkości? Ba, nam się zdawało nieraz, że ktoś siedzi na tylnym siedzeniu! No, więc już w czerwcu było 272 pogrzebów, właśnie zamyka się lipiec. Na pewno dogonimy….na finisz ryzyk wakacyjnych !
Potem mamy samolot, w dzisiejszych czasach wciąż najbezpieczniejszy środek, być może „dzięki” zagrożeniu terrorystycznemu. Ale są jeszcze lotniska, więc pewnie miła, wakacyjna atmosfera ogólnie w lotnictwie nie jest. Oczywiście mogą wam też nie dolecieć bagaże, więc się nie zdziwcie, bo każdego dnia na świecie w destynacjach nie pojawia się 90 tysięcy walizek, europejskie linie lotnicze według danych Europejskiego Stowarzyszenia Linii Lotniczych (AEA) gubią 10-20 % bagażu. Dobra wiadomość jest dla was taka, że 85 % dociera po 48 godzinach. Wierzcie jednak, da się żyć bez bagażu, sprawdziliśmy!
Potem w wakacyjnej ryzykonomii idą pociągi, pewnie bardzo bezpieczne, o ile dróżnik nie gra w Pokemon Go czy inną gierkę na smartfonie, jak to okazało się po katastrofie kolejowej w Bad Aibling w Bawarii wiosną…
Są rowery, motorysąwszędzie, autostopy i może nawet hulajnogi, tu przyznajemy gorzej ze statystyką. Ale załóżmy, że jesteśmy już „na miejscu”. Na początek idą różne choroby i zatrucia, typu „zemsta faraona”. Nawet, jeżeli faraon jest tylko ze smażalni we Władysławowie, gdzie zawsze podają dorsza najświeższej świeżości. Trochę ta nieustająca świeżość dziwi, szczególnie, że dorsza nie łowi się cały rok, taka prawda, a na przykład w pewnej sławnej smażalni nad zatoką ryb się podobno wcale nie smaży tylko, z braku miejsca, podgrzewa. I tak w ogóle znajomy technolog z branży rybnej klaruje, że kupuje tylko ryby mrożone, bo są… najświeższe, ha, ha.
Urazy na wakacjach też mamy różne, bo można się wywalić na rowerze (kaski!), rolkach (ochraniacze!), czy pośliznąć na bananie wracając po biesiadzie z grillem (żona!). Dobrze jeszcze, gdy rękę złamiemy w kraju, gorzej będzie z poważną choroba w Hiszpanii a jeszcze gorzej jeszcze dalej. Media ku przestrodze donoszą o turystach, którzy utknęli z gigantycznymi rachunkami ze szpitali za granicą, czasami idącymi w setki tysięcy złotych.
Więc na koniec bo mamy już zaraz finisz ryzyk wakacyjnych na ten rok. Żeby nie straszyć wakacjami, idzie pozytywny przekaz: trzeba zarządzać wakacyjnymi ryzykami !
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.