Od dawna uważamy, że media mogą być dzisiaj wielkim zagrożeniem
dla biznesu i wszelkiej organizacji, bo najpierw strzelają, a potem (ewentualnie )
pytają o winę. A i to coraz rzadziej. Co więcej, szczególnie w obszarze prasy wielkonakładowej czy w popularnych internetowych portalach informacyjnych „News is the king” i trzeba zdążyć
dowalić ofierze zanim dowalić zdążą inni. To co potem stanie się z ofiarą jest
rzeczą drugorzędną, tym bardziej, że kolejnych wchodzących na celownik nie
brakuje.
Znamienny jest tu przykład Toyoty, którą onegdaj, nie tak dawno
media osądziły na podstawie dętych jak się okazało oskarżeń. Kto jednak o tym
dzisiaj pamięta ? (Toyota: the media owe you apology).
Pół biedy jeżeli kończy się tak jak w przypadku Toyoty, która
szybko powróciła na wyżyny. Czy Appla, o którym pisaliśmy niedawno
(link) i który
jest najwyraźniej lubiany przez media.
Media mogą dziś zniszczyć każdego, firmę czy człowieka.
Mediom chętnie sekundują politycy, którzy zawsze szybko wietrzą osłabioną
ofiarę, bo ta wiadomo jest łatwym łupem. Wystarczy wspomnieć o „aferze” z
Opola, kiedy to Pani jawnie lekceważąca obowiązujące prawo stała się pupilkiem
mediów, a sąd i policja wykonujące swoje obowiązki zostały zmieszane z błotem. Oddzielna sprawa, co pisano na ten temat w różnych internetowych „forowych” komentarzach. Poziom niekontrolowanej nienawiści i braku
odpowiedzialności za słowo sięga już u nas rynsztoka niespotykanego w
cywilizowanych krajach.
Jak wielokrotnie pisaliśmy istotą prawa jako regulacji jest zarządzanie
ryzykiem. Jeżeli będziemy karać pracownika egzekwującego system zarządzania
ryzykiem, to ten system nigdy dobrze nie zadziała.
Przykład: Grecja.
Ale szkoda już się stała i tylko czekać jak niejedna firma będzie miała teraz rosnące problemy z
odzyskaniem długów, których przecież już dziś nie brakuje. Zresztą osoby zajmujące się windykacją należności w firmach potwierdzają, że mają całe segregatory dłużników, którzy mają ważne powody żeby nie płacić: chorą babcię, głodne dzieci, czy po prostu kot im uciekł i muszą go szukać.
Klasyczne jest też, że media „zapomniały” dodać, że jak donosi PAP ściągalność grzywien z dłużników w Opolu wzrosła właśnie kilkukrotnie
(link) To chyba dobrze?
Pocieszeniem być może to, że i media w swojej szaleńczej
pogoni są karane za swoje wpadki, tak jak choćby ostatnio znany dziennik, który – nie wchodząc w polityczne spory – wyraźnie strzelił sobie gola publikując bombowy
headline nie mając w ręku zasadniczych dowodów. Trwa tam teraz najwyraźniej
kryzys korporacyjny i właściciel ustami Rady Nadzorczej na pierwszej stronie dziennika deklaruje dogłębne zbadanie sprawy.
Zagranicznym przykładem wpadki w szaleńczym pęd do niusów jest choćby głośny skandal
w imperium Ruperta Murdocha w UK związany z kradzieżą informacji, zakończony zamknięciem
tabloidu News of the World
(link)
Wcześniej głośny był był czytelniczy bojkot brtytyjskiego dzienniak The
Sun po nie sprawdzonych doniesieniach o tragedii po meczu piłkarskim w
Hillsborough w 1989 roku.
Ciekawe, że klasyczny rodzaj wpadek dziennikarskich, choć już dziś już rzadziej spotykany, to ogłaszanie przedwczesnych śmierci różnych
znanych osób, upamiętnione przez sławne powiedzenie Marka Twaina
(„Pogłoski o
mojej śmierci były mocno przesadzone”) czy wielokrotne pogrzebanie Hemingwaya,
który pisał że czytanie swoich nekrologów staje się jego obsesją. Skądinąd sami
zapamiętaliśmy podskakującego bez mała z radością sprawozdawcę ogłaszającego
śmierć JPII przed czasem – już, już, my pierwsi, jak osiłek w Shreku, nius goni nius.
No, ale na szczęście na Ryzykonomii dobrze
się zastanawiamy zanim coś napiszemy, choć i tą mamy świadomość, że ryzyko i dla
nas nie śpi, istnieje.