Góry, nasze góry….
Dobrze jest być przygotowanym. Tylko jak to udowodnić różnym menadżerom, jaki dać im biznes case, dowód na słuszność takiej (oczywsitej dla nas) tezy? Choć pewnie kanikuła to w powszechnym mniemaniu nie najlepszy czas do zarządzania ryzykiem (wrong! Przyp. Red.), to dla typowego ryzykomanika czas właśnie idealny. Weźmy taka wędrówkę po górach.
Dobrze jest być przygotowanym na 17 kilometrowy marsz z wyposażeniem w 32 stopniowym upale, a już następnego dnia w lejącym się z nieba deszczu, we mgle I temperaturze odczuwalnej może kilkanaście stopni plus wychłodzenie z przemoczenia. Czapki zimowe latem, szaleństwo? Proszę bardzo, jak znalazł!
W wędrówkowym realu nie będziecie się zastanawiali, czy dobrze jest planować wasze cele dopasowywać “siły i środki”. Tu otoczenie zweryfikuje wasze przygotowanie tu i teraz, bezwzględnie i natychmiast. I nawet, jeżeli targaliście (bez zastosowania tym razem) i miejmy podręcznej apteczki, energetycznego jedzenia, źródła ognia, folii NRC (koniecznie do samochodu!) i parę innych jeszcze bezużytecznych rzeczy… To macie satysfakcje i świadomość, że byliście, jako-tako przygotowani i zredukowaliście liczbę błędów-których- nie- da-się-uniknąć.
Bo jak powiedział, kiedy Ktoś: „albo nie popełniam błędów, albo się uczę”. Dziwne, że w górach wśród zwykłych przecież (no może nie tych „dolinowych”) turystów znajdziecie pełno ludzi, których nie trzeba przekonywać, że dobrze jest być przygotowanych, choć oczywiście nieprzygotowanych też znajdziecie. Tu jeszcze ciekawa obserwacja: im wyżej i trudniej tym mniej nieprzygotowanych. I to chyba także prawidłowość biznesowa. Chcecie wejść wyżej, skoczyć dalej, dotrzeć szybciej musicie być jeszcze lepiej przygotowani, czyli zarządzać ryzykiem.
W górach to to wielu ludzi rozumie. A jak jest w biznesie?
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.