Jak już wspominaliśmy naszym Wytrwałym P.T. Czytelnikom
bloga musimy jeszcze trochę odłożyć łamanie risk managementowych paradygmatówbo mamy jeszcze zlecenie na napisanie Bardzo Naukowego Artykułu na konferencję „o
dobrobycie” we wrześniu i jako nieuleczalny ryzyzkomaniak przedłożyliśmy sobie karkołomne zadanie zderzenia „Państwa Dobrobytu” popularnego Welfare State z ryzykiem i
zarządzaniem ryzykiem; wogóle to lubimy takie koncepcje słoń a sprawa polska, ryzyko a sprawa polska, ryzyko a sprawa cyrkowa (o, o tym wkrótce będzie) itp. itd. Bo na ryzyku się akurat znamy, a nie jak dajmy na to drudzy, na wszystkim.
Treści rzeczonego, artykułu o roboczym tytule „Zarządzanie ryzykiem jako warunek dobrobytu” nie zdradzając, już teraz w rezultacie kwerendy przede wszystkim zagranicznych
materiałów (bo gdzie inne są?…) od razu zwaliła się na nas kupa rozważań nt. „welfer a sprawa ryzyka”, „społeczeństwo
a ryzyko” , „bogactwo a ryzyko”, „politka gospodarcza, społeczna, zatrudnienia, taka siaka, owaka a ryzyko”…..
Taki Beck na przykład wnosi twardo, że mamy dzisiaj do czynienia bardziej z dystrybucją ryzyka zamiast z dystrybucją bogactwa, risk society, społeczeństwo ryzyka się wytwarza, a skutkiem tego….
I znowu nachodzi nas kac choć nie moralny ale raczej poznawczy, że strasznie się w Cywilizacji wszyscy zastanawiają: jaka jest rola ryzyka i co z nim robić, dokąd ten świat zmierza i jak tym wszystkim zarządzać (?) , ale to jest właśnie Moi Mili myślenie
strategiczne i myślenie o przyszłości które zawsze kształtowało Świat i odróżnia człowieka od maupy. W społeczeństwach
małorozwiniętych rozważania takie traktuje się jako mało istotne, niepraktyczne jarzenia jajogłowych, i pewnie wielu wciąż się wydaje, że Historię kształtował Wołodia Traktorzysta a nie Nitzche czy na przykład Keynes, którzy najwyraźniej nie byli przecież „praktykami”.
Z tym „praktycznym” epitetem to zresztą sami się nieraz spotykamy, ponad 20 lat w biznesie nie wystacza, ale zawsze też powtarzamy że nie ma praktyki bez teorii i vice versa i trzeba dogłębi poznać ryzyko, proces i standard, żeby wszystko to sensownie i „praktycznie” poukładać.
Myślenie jako takie nigdy, z zasady nie było czynnością „praktyczną”.... i nawet nam się ta maksyma podoba, może ją zapiszemy w naszym konciuku ryzyko-cytatów powyżej, który zresztą stale uzupełniamy i zapraszamy do zgłaszania nowych przez Czytelników także.
Tak tak bez refleksji co się na tym zmieniającym świecie dzieje (niechby choć w wakacje) zmierzamy jak baran pędzący na murowaną ścianę, choć inna sprawa, przejrzeliśmy znowu pewną Bardzo Ważną rodzimą Strategię „Rozwoju” i nawet nam się nie chce o tym pisać o czym i czyją, zwykły zestaw tabelek „gdzie to jesteśmy” (jak zawsze gdzieś daleko) i jak ważne są innowacje i nauka i jak zwykle żadnego jasnego Planu, analizy ryzyka wogóle, ani ożywczej samodzielnej myśli: jak to wszystko zrobić?
Póki co donosimy, że nieustannie staramy się animować
naszą obecność na różnych multimedialnych forach. A to:
Na Facebooku – Dołączcie do Nas !
Na Golden Line – grupa „Zarządzanie ryzykiem w sektorze publicznym JSFP”; już ma 79 członków i są świeże dyskusje
Na Linked In łaczymy się chętnie z innymi ryzykomaniakiami,
A nawet update-ujemy się regularnie ma Twitterze jakby kto chciał Ćwierk !
A, jeszcze ciekawe, bo w pierwszym tygodniu nowego miesiąca aż trzy nasze e-booki, do których podstępnie wiedzie
ten link, znalazły się w pierwszej setce rankingu empik.com biznes i ekonomia i z tej popularności
przeczuwamy, że zaraz do nas zadzwonią Czynniki po strategiczną refleksję nad ryzykiem i kiedyś otrzymamy wreszcie Order z ziemniaka.
O czym wciąż w letnim nastroju i klimacie donosimy prażonym słońcem ale i mamy nadzieję smaganym ożywczym powiewem naszym P.T. Czytelnikom.