Ryzyko jak woda >>> Poszerzona analiza problemu, poruszanego wcześniej na łamach przygotowana jako artykuł do Gazety Ubezpieczeniowej z dnia 27.02.2018 (www.gu.com.pl)
Cyberataki, bunt sztucznej inteligencji, loty na Marsa, czy potencjalny krach kryptowalut to ryzyka, o których czyta się na pierwszych stronach gazet. Nie można zaprzeczyć, że są niezwykle ważne. A stąd i „modne”, albo czasami odwrotnie.
Łatwo zapomnieć, że wciąż istnieją ryzyka, które od zarania stanowiły podstawowy problem całej ludzkości. Problem wielkich i małych społeczności i organizacji gospodarczych pod każdą szerokością geograficzną. A na pierwszym miejscu należy wymienić brak wody.
Trudno jest wyobrazić sobie „dobro” bardziej podstawowe dla człowieka. Począwszy od tego, że woda jest nam niezbędna do „zwykłego” życia aż po fakt, że jest może najważniejszym „surowcem” dla gospodarki.
Zauważmy, że planując eksplorację odległych planet podstawowe pytanie, które zadają naukowcy jest: „ czy znajdziemy tam wodę”? Bo bez wody a ni w tym, ani w innych światach zrobić się nie da nic. Kropka.
Zauważmy tu, że jedna z definicji ekonomii wskazuje, że jest to nauka o gospodarowaniu „rzadkimi”, ograniczonymi zasobami. A woda jest zasobem rzadkim i o zgrozo coraz rzadszym.
I nie tylko na Marsie ale tu, na naszej „niebieskiej” planecie.
Ta rzadkość wody chociaż ściśle policzalna w litrach, jest o dziwo czymś nieprawdopodobnym dla zwykłego obywatela-szaraka, w każdym razie pod naszą szerokością geograficzną . Odkręcamy wodę w kranie i leci, leci, leci…. Inna sprawa, że wiemy o krainach, gdzie z wodą zawsze był problem, choćby Afryka, egzotyka. A co jeżeli powiemy, że zasoby wody Polski są mniej więcej takie jak Egiptu? A przecież u nas mokro i zielono. A jednak.
Niestety problem wody narasta w wymiarze globalnym i to ekspresowo. W ostatnich dniach świat obiegły migawki z południowo afrykańskiego Kapsztadu. Półmilionowe miasto, jako jedna z pierwsza społeczność z „zachodniej cywilizacji” stanęła przed koniecznością dramatycznego ograniczenia ilości zużywanej wody nawet do 60 litrów dziennie na głowę mieszkańca. Przeciętny Polak według GUS zużywa ca. 96 litrów, zachodnio-europejczyk około 150, a Amerykanin nawet 300 litrów dziennie. A ile zużywa duża fabryka, hotel, elektrownia ? Tysiące litrów wody, gospodarka nawet 20 km sześciennych rocznie. Całe jeziora. Choć część wraca w obiegu, ale…
Nic dziwnego, że burmistrz Cape Town mówi, że mieszkańcy już wkrótce nie powinni się myć częściej niż 2 razy w tygodniu… Sytuacja braku wody w tym nowoczesnym, ale pełnym też kontrastów afrykańskim mieście pokazuje jakie napięcia społeczne wywołuje ten problem. Konieczność karania za nadmierne zużycie, ochrona źródeł wody, nierówności społeczne, zamieszki, przemoc.
Bogaci mogą kupować ekstra wodę i zapełniać nią swej baseny, niezamożni stoją w kolejkach z kanistrami. Zagrożony jest w pierwszej kolejności biznes turystyczny ale po tym właściwie każdy, bo Kapsztad to także przemysł, gdzie bez wody ani rusz.
Czy w Kapsztadzie będzie wojna wodna? Czy trzeba będzie wysłać na ulice wojsko? To są całkiem realne pytania. A teraz wyobraźmy sobie brak wody w takim mieście jak Warszawa, Szczecin, Toruń ?
Brak wody na Ziemi jest problemem całkiem realnym, a ryzykiem jeszcze większym. I choćby w raporcie Global Risk Światowego Forum Ekonomicznego wymienianym od kilku edycji na najważniejszym miejscu. Zarówno ze względu na prawdopodobieństwo ryzyka, jak i skutki jego oddziaływania.
Tu, można się też zapytać o przyczyny eskalacji „wodnego” ryzyka akurat dzisiaj. Przecież Ziemia to planeta zalana oceanami. Problem, że to woda słona. A odsalanie, choć technicznie opanowane kosztuje i wymaga energii. A sama produkcja energii jest związana z zmianami klimatu, ociepleniem, dziurą ozonową, rabunkową, głupią gospodarką człowieka, nawykami, nierównym podziałem zasobów wody. Jedni mają jej w nadmiarze, inni wręcz przeciwnie, woda staje się dobrem cenniejszym od złota. Amerykanie zużywają 300 litrów, ale miliard Ziemian ma jej dziennie około 5 litrów. Polak ma wodę w kranie, setki milionów ludzi czerpie ją ręcznie z prymitywnych źródeł.
Konflikty zbrojne o wodę targają od wieków wszystkie kontynenty. Dziś gwałtownie narastają w Azji, Afryce na Bliskim Wschodzie. Ryszard Kapuściński proroczo napisał kiedyś, że XXI wiek będzie wiekiem walki o wodę.
Co dla zarządzania tym ryzykiem robi ludzkość ? Zdaje się niewiele, choć problem jest tak oczywisty, namacalny.
Spójrzmy teraz na nasze podwórko.Rośnie świadomość oszczędzania wody. Nasz gospodarka z przeważającym rolnictwem i „starym przemysłem” jest od niej niesłychanie uzależniona. W 2018 roku weszło w życie nowe Prawo Wodne, które wprowadza chyba nieuchronne opłaty za wodę. Wreszcie kolejne wyzwanie. W przypadku sytuacji kryzysowych, dostęp do źródeł wody pitnej ma zaledwie kilka procent Polaków, jak pisze NIK nie ma aktualnych planów zaopatrzenia, logistyki, beczkowozów, studni. Ryzyko jest więc olbrzymie, fundamentalne, „życiodajne”.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.