Pewien mądry człowiek nauczał kiedyś, że zarządzanie ryzykiem ujęte chronologicznie, składa się z trzech poziomów, etapów.
Zaczyna się od analizy tego, co wydarzyło się w Przeszłości. Dobrego i złego, żebyśmy wiedzieli co zrobiliśmy dobrze (lub źle). Następnie dotyczy Teraźniejszości, incydentów, zdarzeń, trwających kryzysów, bo dzieją się teraz. Wreszcie skupia się na Przyszłości, na ryzyku sensu stricto. Bierze pod uwagę to co może, lecz nie musi się wydarzyć. To, na co się powinniśmy (choć wcale nie jest to obowiązkowe, podobnie jak przetrwanie) przygotować.
Ta logiczna i w istocie deterministyczna triada jest ze sobą nierozerwalnie związana i choćby dlatego historia, wbrew mniemaniu głupców jest tak ważną nauką, może najważniejszą. Bo historia zaznajomiona pozwala nam (starać się) unikać błędów przeszłości.
Co tu mówić o czarnych łabędziach, kiedy większość błędów już kiedyś się zdarzyła. To truizm, że nieznajomość historii, czy to organizacyjnej czy całych narodów skazuje na na jej powtórzenie.
Mapa ryzyka 2019 jeszcze będzie w ryzykonomicznej rubryczce, ale kończący się rok 18 nie może
się obejść, jak wyżej dowiedziono, bez spojrzenia wstecz na ryzyka już „zrealizowane”. Spójrzmy na nie z natury miejsca w sposób ograniczony, z lotu ptaka, ale jednak.
To że ryzyka polityczne, political risk grały w 2018 pierwsze skrzypce nie jest trudne do dowiedzenia. Brexit, ta nieuchronna katastrofa, jak „Kronika zapowiedzianej śmierci” Marqueza sprawdza dotąd we wszystkich najczarniejszych barwach.
Globalnie szaleje Trump chociaż przecież gospodarka hegemona ma się bardzo dobrze, ale… przecież dotyczy to całej światowej gospodarki. Tylko cały czas mówi się o zbierającej się burzy kryzysu.
Co tu mówić o czarnych łabędziach, kiedy większość błędów już kiedyś się zdarzyła.
Chiny miały nie próżnować i nie próżnują niestrudzenie powiększając swoje strefy wpływów, choć po raz kolejny wychodzi na jaw szpiegowanie, inwigilacja jak w przypadku afery z szpiegowskimi chipami. Która nawiasem mówiąc została zdementowana przez czuwające działy PR.
A Rosja? Cóż Rosja, jak zawsze było to, co miało być. I będzie. Bo to Rosja, jak zawsze.
W ryzykach w gospodarce powtórzmy, miało się dziać dobrze i dobrze się działo. Wojny handlowe nie rozgorzały, choć nic straconego, jeszcze. Podobnie z gospodarczymi skutkami Brexitu. Rynki wytrwały w względnym spokoju, ale przecież Exit i to najwyraźniej twardy w 2019 dopiero przed nami. Podobnie jak kolejne tak skrzętnie skrywane ale nieuchronne Exity.
We Francji Macron jak zapowiadał, wziął się za reformy jako tako, ale i jako-tako mu nie wychodzi, bo od dawna wiadomo, że lud paryski reformy żadnej, oprócz palenia Bastylii nie chce.
Idźmy dalej: technologia. Nieuchronnie posuwamy się naprzód, zwiększają się moce obliczeniowe, ale to zobaczymy z perspektywy dłuższego niż roczny okresu. Na pewno ryzyka technologiczne koncentrują się wobec cybrzagrożeń. Lecz tu o dziwo, nic nowego.
Dane są kradzione jak były, trwa wojna „armaty i pancerza” najwyraźniej całkiem skuteczna więc cyberarmageddonu nie było. Tylko proszę nie żartujmy, że to dzięki RODO, bo i to jak się można było spodziewać niewiele dało, a może i nic.
Po cichu szemrzą roboty już na ludzkich miejscach pracy, o czym mało kto słyszy, ale to dzieje się, tak jak zapowiadano.
Ryzyka regulacyjne w 2018 pozostały równie spektakularne, co oczekiwane. No, może oprócz regulacji lokalnej wiślanej, która przyspieszyła do procesów legislacyjnych w sprincie jednej nocy i żartu z vacatio legis. Ale i tego przecież można się było spodziewać. To było zapowiedziane. Skutki zobaczymy dopiero w przyszłości w 20, 22 roku.
od dawna wiadomo, że lud paryski reformy żadnej, oprócz palenia Bastylii nie chce.
Wreszcie czas na gwiazdę w tym panteonie nieuchronnego ryzyka 2018. A jest nim: klimat naturalnie ! Chyba nie tylko skromny autor ma wrażenie, że nastąpił tu co najmniej percepcyjny przełom, przynajmniej w pewnych grupach społecznych. A być może i wśród mieszkańców miast i wsi zmuszanych do codziennej inhalacji płuc trującym gazem z domieszką powietrza.
Nawet czynniki rządowe zaczynają przebąkiwać, że OZE nie jest takie złe, choć przecież ciągle węgiel, węgiel uber alles ! Ryzyko znane od dawna, 20 lat temu zapowiedziane.
Do tego dochodzą coraz bardziej alarmujące, wręcz katastroficzne doniesienia z kręgów naukowych. Że już nie ma czasu i alternatywy. Jeżeli ludzkość przekroczy pewien próg „temperaturowy” to klimat tak się rozpędzi, że nie będziemy go w stanie już potem zahamować.
Alea iacta est ! Kości zostały rzucone, a ryzyka zapowiedziane.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.