Maj miesiącem kongresów i konferencji jest. Jednym z „murowanych” tematów dyskusji są: przyczyny kryzysów i dlaczego banki i w ogóle sektor finansowy jest „be” . Gdy o skuteczności zarządzania ryzykiem przy bardziej zaawansowanej dyskusji się wspomina, i tej idei palec się w oko wtyka.
W obwinianiu sektora finansowego o spowodowanie kryzysu jest część prawdy, ale nie cała. Wytyka się chociażby : skoro banki amerykańskie miały tak wyszukane systemy zarządzania ryzykiem (oparte choćby o COSO II) to dlaczego te wszystkie kosztowne RMSy zawiodły?
Czy wszystkie ?
My też lubimy proste odpowiedzi, ale zwykle proste nie są one, po prostu.
Choćby na ostatnich warsztatach Jamesa Lama, ten w podobnym tonie zaatakowany, że „banki amerykańskie najlepszy ERM miały i zwiodły” zauważył: „A kto powiedział, że właśnie amerykańskie banki są dla wdrażających ERM wzorem ?”. Patrzcie na kanadyjskie !
Kanada to kraj w cieniu UeSA zwykle pozostający, ale w dziadzinie choćby wdrożenia Ładu Korporacyjnego, w tym zarządzania ryzykiem od zawsze w czołówce pozostaje.
Tę sprawność w zarządzaniu potwierdza choćby lista 20 najsilniejszych banków świata zapodana niedawno przez Bloomberga, wśród których jest aż 5 banków kanadyjskich ! Coś więc jest na rzeczy.
W szczegóły kanadyjskiego „way-u” zarządzania ryzykiem wchodzić dziś nie będziemy wspomnimy tylko, że kol. Lam , podkreślał bardzo silną Kulturę Planowania w tamtejszym zarządzaniu, a planowanie to przecież istota zarządzania ryzykiem, pisaliśmy o tym już
kiedyś.
Z bankami amerykańskimi też odpowiedź nie jest tak prosta – bo nie tylko Lehmanny czy Kiddery Peabody tam działają, ale z 8 000 tysięcy innych banków, choć oczywiście często mniejszych graczy .
Zresztą zauważyć też należy, że na amerykańskim rynku finansowym gra toczy się w innej lidze niż nasza to i ryzyka są znacznie większe . Daj nam kiedy takie problemy mieć, jakie oni mają ! (przewrotnie można by powiedzieć).
Wreszcie skoro o przyczynach kryzysu mowa i – łatwych wyjaśnieniach – jakoby to jedynie GREED bankierów wszystkiemu był winny, moglibyśmy tu do historii wspieranych przez rządy Fannie Mae czy Freddie Mac sięgnąć i „politycznej” presji kolejnych prezydentów, aby każdego Amerykanina było stać na swój domek.
Oczywiście i ta odpowiedź wszystkich źródeł kryzysu nie wyjaśnia, ale daje lepsze pojęcie, kto w lepieniu śniegowej kuli kryzysu brał aktywny udział.
Jak mówią, człowiek mądry uczy się na własnych błędach, sprytny na cudzych, a głupiec nie uczy się wcale. Jaki się choćby u nas szum podnosi kiedy się ostrzega że zaciąganie kredytów w obcej walucie to gra, którą pewien znajomy trafnie podsumowała: po jednej stronie Kowalski z rodziną – z drugiej chłopcy z City. I kto tu wygrać może ? Dawać kredyty , dawać ? (Dlatego my tu jednak nasz nadzór finansowy popieramy, który słusznie na rynkowe „gry” Kowalskich szlaban stawia. Bo to ryzyko dla całego Systemu).
Podobnie można by zarządzanie ryzykiem walutowym „obwiniać”, że przysporzyło wielu polskim firmom jedynie kłopotów. Czyli jak ? Hedging nie ma sensu, czy może nieprzemyślane i nieprofesjonalne zarządzanie ryzykiem, i po rostu zwykła ignorancja nie mają sensu. A może banki są wszystkiemu winne?
Jeszcze usprawiedliwienie dla mniejszych firm znajdziemy, je zapewnie regulacjami typu MIFID należy chronić. Ale kasę topiły i duże firmy, którzy na profesjonalne zarządzanie ryzykiem mialy pieniądze i możliwości.
Zarządzanie ryzykiem to niedoskonałe (jak każde) narzędzie, z którego dobrze lub źle mozna korzystać.
….A w kolejnym artykule uzasadnianiem celowości i sensu zarządzania ryzykiem się dalej zajmiemy.