Jak zapewne co najmniej część z części, co najmniej stałych (tak, tak trochę to skomplikowane, prawda, ale dajcie też Autorowi trochę przyjemności z pisania) P.T. Czytelników Ryzykonomii zauważyła, od dłuższego czasu osobiście ulegamy dość niemodnej u nas modzie na tak zwany onegdaj „czyn społeczny” propagując wszem i wobec konieczność Zarządzania Ryzykiem przez duże „ZR”- w korporacji, polskim przedsiębiorstwie, u publicznych i w ogóle gdzie się da.
No więc po tym, przyznajemy dość zawiłym wstępie (któż zrozumie, jakimi drogami potrafi iść licentia poetika w danym dniu, godzinie i powiewie weekendowego wietrzyka) śpieszymy donieść, że w miniony czwartek odbyło się walne zgromadzenie Stowarzyszenia POLRISK, na którym zostaliśmy z dumą wybrani na kolejną kadencję Członka Zarządu tej ważnej i jakże pożytecznej organizacji polskich menadżerów ryzyka.
Nie wchodząc w różne organizacyjno – techniczne szczegóły tego wydarzenia (zatwierdzenia, skwitowania, czytania etcetera) i zgrabnie podsumowując głosy z dyskusji przybyłych Działaczy, których nie mylić proszę z „działaczami” znanymi skądinąd, stanowczo zachęcamy i przecież nie po raz pierwszy do udziału w pracach i eventach POLRISKU, bo… jeżeli chcecie poznać najnowsze trendy w zarządzaniu ryzykiem to gdzie?
(Nawiasem mówiąc, to zresztą jest wielki dla mnie i niezgłębiony rodzimy fenomen, o jak wielu
ekspertach od zarządzania ryzykiem (i zresztą od „czegoinnego” też) czytam ciągle i jak niewielu ich spotykam przy okazji różnych eventów, konferencji, dyskusji, które… przecież bardzo często organizuje właśnie POLRISK).
Zawsze uważałem, że żeby zasłużyć na miano eksperta „w czymś” trzeba tym „czymś” się interesować czytać, pisać i przede wszystkim spotykać się z innymi ekspertami od tego „czegoś”, aby dzielić się dobrymi i złymi (też, oczywiście!) praktykami.
No, ale potem przecież w kraju tak wielkich osobliwości potrafi organ kontroli naczelnej napisać czarnonabiałym, że brakuje u nas ekspertów od zarządzania ryzykiem…
POLRISK konferuje…ale, żeby jeszcze POLRISK poreklamować, skoro tego posta Stowarzyszeniu Zarządzania Ryzykiem poświęcam, to zaraz uspokajam, że marne te 250 zetów które zapłacicie na składki, wielokrotnie (sic) zwróci się wam w różnych benefitach: udziałach w darmowych eventach, półdarmowych konferencjach, dostaniach ciekawych materiałów, wymianach poglądów z ludźmi z branży z całego świata, jak choćby ostatnio super prezentacja Julii Graham (prezes FERMA, menadżer ryzyka z DLA Piper) gdzie można było dostać za friko głośne „Roads to Ruins” za ca. 150 funciaków, oraz wielu innych super okazjach spotkania z wartych spotkania ludźmi nie tylko dlatego, że interesuje ich zarządzanie ryzykiem, czy pisanie blogów…
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.