Profesjonalne zarządzanie ryzykiem w sporcie jest już od dawna sprawą oczywistą. Tym bardziej budzi nasze zastanowienie z jakim trudem Czynniki próbują sobie, choćby z kibolski problemem, poradzić.
Kibole to oczywiście tylko część problemu i ryzyka w sporcie (i futbolu w szczególności). Sport to dzisiaj coraz większy biznes i ryzyka coraz większe. Co prawda nasza liga piłkarska to jak się szacuje obrót roczny rzędu 60 milionów euro rocznie, podczas gdy Premier League to dobre 2 miliardy euro a Bundes niewiele mniej. Chyba jednak po coś się te piękne stadiony się buduje, bo chyba nie tylko na kilka dni EURO 2012.
Skoro o naszym ulubionym 2012, o którym już kiedyś pisaliśmy to tu EGAP konsekwentnie totalny panuje co oczywiście bardzo nas cieszy.
Domyślamy się że stosowne rejestry ryzyk pęcznieją od środków zaradczych i zarządzanie ryzykiem idzie na całego, tylko ciągle jest ściśle tajne, niestety.
Ale na pewno po szczęśliwym zakończeniu tych piłkarskich igrzysk się wszystkiego dokładnie w triumfalnych wywiadach dowiemy i wszystkie ryzyka, które się (nie) wydarzyły a były wcześniej w mrówczo zidentyfikowane i zarządzane zostaną publiczności ujawnione. To będą wspaniałe case study choćby dla naszych uczelni i szkół biznesu gdzie nauczanie zarządzania ryzykiem, kwitnie jak nigdzie gdziendziej.
Do zarządzania ryzykiem w sporcie wracając…. na przykład jakiś czas temu nam kanadyjscy korespondenci Ryzykonomii opisali jak ryzykiem igrzysk w Vancouver systematycznie zarządzano. Proces ten bardzo był tam bardzo rozbudowany i specjalne komórki zarządzania ryzykiem już kilka lat wcześniej powstały, co najmniej 300 ryzyk różnej maści i wagi w rejestrze ryzyk olimpiadowych umieszczono. Szczególnie nas w tej kanadyjskiej opowieści zainteresowała krzyżowa analiza ryzyk .
Na przykład: „jak zagrożenia stanowi organizacja zawodów łyżwiarskich w miejscu X na funkcjonowanie ważnej instytucji rządowej nieopodal ?”.
Dziwne to może dla nas problemy, którzy to z natury do planowania ostrożnie podchodzimy, włosa na czworo a może nawet na dwoje nie lubiąc dzielić. Choć zapewne tajni planiści od zarządzania ryzykiem w EURO 2012 podobne zmartwienia na swoich barkach samotnie nieść muszą.
Trzeba tu jednak sprawiedliwość oddać, że i u nas do świadomości Czynników ta krzyżowość i holistyczność ryzyk powoli przecieka.
Zdaje się nawet zaczęto sobie ostatnio wyobrażać wreszcie jakie ryzyko reputacyjne stadionowa zadyma na oczach biliarda telewidzów może przynieść. O panikach i tratowaniach, congestiach komunikacyjnych itp. skromnie nie wspominając.
Ciekawe też jak miasta organizatorzy w czasie igrzysk będą funkcjonować i ile ryzyk się może jeszcze urzeczywistnić.
Dziwna dla nas pozostaje magiczna wiara w siłę sprawczą różnych ustaw ( a to o Zarządzaniu kryzysowym a to o Imprezach masowych). Uprzejmie tu zauważamy, że zarządzanie ryzykiem na ustawach oparte z natury swej „ustawowości” bywa bardzo zgrzebne bo trudno jest ustawę do każdej specyficznej specyfiki dopasować.
Zawsze jednak można ryzyko EURO 2012 do „O” zredukować, choćby stadiony na czas meczów zamykając, co ma również tę dobrą stronę, że nam wątpliwej przyjemności z oglądania rodzimych futbolistów zaoszczędzić może.