Ryzyko to, (strajku) jest w sumie ciekawe, bo o ile całkiem „popularne” i nierzadko spotykane w biznesie, to często dyskretnie przemilczane; można mieć wrażenie, że menadżerowie wolą nie wywoływać wilka z lasu. Ale jak to z ryzykami bywa, wilk tam jest i na nas czeka, więc może zastanówmy się jak sobie z nim poradzić, żeby był syty i owca cała.
(Tak nas tu naszły zwierzęce paralele nie wiadomo dlaczego, które to stanowczo porzucamy jednak, bo każde dziecko dziś wie, że wilk to zwierz do pożerania wcale nieskory, płochliwy, a z gospodarczego punktu widzenia zupełnie pożyteczny…)
No więc, do ryzyka strajku wracając ryzyko to, jest zupełnie pospolite i od zawsze obecne. Pierwsze wzmianki wskazują na budowniczych piramid Faraona Ramzesa III dobre 3000 lat temu. Przyczyny strajku miały być – a jakże – płacowe, a konkretnie żywieniowe. Potem w historii różnych „zaprzestań” pracy było bez liku. A na dobre zaczęło się wraz z rewolucją przemysłową i powstaniem klasy robotniczej, która zaczęła się organizować i domagać oficjalnej legalizacji prawa do strajku. W tej historii „strajkowości” jest też oczywiście i kluczowy czynnik polski. A to oczywiście za sprawą Solidarności z lat 80-tych, której to strajki są wymieniane wśród najważniejszych w Historii. Na czele z ich wąsatym przywódcą.
Głośno było o strajku w Stoczni, co też stanowi pewną prawidłowość, bo strajki były i są zwykle bronią dużych i „zwartych” grup pracowniczych, choćby w sektorze publicznym. Znani ze strajków jak świat długi byli zwyczajowo dokerzy, stoczniowcy czy górnicy, oczywiście zrzeszający się w związkach zawodowych, które w tym ryzyku są jednym z głównych graczy. Oprócz pracodawców oczywiście.
Na świecie sławne były akcje takich związków jak niemiecki IG Metall czy francuska centrala związkowa CGT, współcześnie w związku z przemianami struktury przemysłu już nie tak omnipotentne.
Stąd nie usłyszymy dzisiaj o strajku w PPHU Polex import-export Pana Janka, czy w firmach produkujących software komputerowy, bo tam na to ani czas, ani miejsce. Ale na przykład sektor publiczny, potężna wciąż przecież gałęź gospodarki pod względem podtrzymywania tradycji ryzyk strajkowych wciąż jest na czasie, o czym zresztą można się nieustannie przekonywać. A, że usługi sektora publicznego pośrednio lub bez- dotyczą biznesu więc JEST to, czy ktoś to widzi czy nie, ryzyko biznesowe.
Ryzyko strajkowe nie jest więc niczym nowym, ale zupełnie zapoznanym, co może niektórych zdziwić (mamy wrażenie). Jest też prawem zagwarantowanym w Konstytucji i stosownych ustawach, jako forma rozwiązywania sporów zbiorowych.
Strajk zwykle nie jest też żadnym czarnym łabędziem, bo przyczyny od czasów Ramzesa III są zwykle podobne. A w tym: wynagrodzenia (za niskie), warunki pracy (złe), relacje z kierownictwem (niedobre), błędy w zarządzaniu (obiektywne lub nie). Czasami iskra zapala beczkę prochu i tu autorowi przypomina się case study pewnego wielkiego zakładu, gdzie menadżerowie czmychnęli korytarzami, dość tchórzliwie po tym, jak pod ich piękne biura przyszli robotnicy, którym skasowano zupę z kiełbaskową wkładką. (mniam)
Nie można też zapomnieć o braku komunikacji i umiejętności porozumienia, choć negocjacje ze strajkującymi łatwe nigdy nie są. I tu (znowu) stara prawda zarządzania ryzykiem – lepiej zapobiegać niż leczyć.
Można więc powiedzieć, że ryzyko strajku ma charakter inherentny, ale i rezydualny, a skoro wspomnieliśmy o „klasycznych” przyczynach, to należy wymienić również skutki. W końcu to elementarz risk managementu, analiza przyczynowo-skutkowa, Root-Cause-Analysis, RCA.
Skutków ryzyka strajku dla „biznesu” każdej organizacji jest wiele. Przede wszystkim business interruption, czyli przerwanie produkcji: statków, węgla, maszyn, czy uczniów. Samo to musi budzić grozę wśród dobrze opłacanych dyrektorów, ale na tym nie koniec.
Strajki mają zwykle duży rezonans w opinii publiczej więc mocne jest uderzenie w reputację. A to z kolei wpłynąć może na przyszłą sprzedaż. A także, dzisiaj bardzo przecież ważną, zdolność do znajdywania nowej „siły roboczej”.
Jak postępować z ryzykiem strajkowym? Ryzyko to prawie nigdy nie jest nieoczekiwane, więc monitoring i obserwacja „czerwonych flag” jest tu oczywista. Potem przepływ informacji z „góry na dół” i odwrotnie. I wreszcie, umiejętność i zrozumienie dla konieczności negocjacji i znalezienia płaszczyzny porozumienia.
Bo, całe szczęście czasy finału „Ziemi obiecanej” odeszły już do historii, chociaż….idzie kolejny przełom świata sztucznej inteligencji. Historii ryzyka strajkowego ciąg dalszy jeszcze nastąpi…
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.