Choć typologia ryzyka i podziały ich pionowe i poziome już dawno przestały nam spędzać sen z oka, (jak zmało istotne w istocie) to bez wątpienia ryzyka finansowe uchodzą za te najbardziej „klasyczne” i naczęściej wymieniane we wszelkiej literaturze przedmiotu,
Mamy więc ryzyko płynności, ryzyko kredytowe, ryzyko walutowe, rozliczeniowe i parę zapewne innych. I mamy ryzyko inflacji, o czym za chwilę.
Ponieważ jednak, jak być może P.T. Czytelnicy zauważyli coraz częściej mówimy, że „ryzyka nie ma”, a w każdym razie rzadko jest, to zastanawiamy się czy i w tym szczególnie przypadku taka ocena nie byłaby w jakimś stopniu trafna.
Oczywiście nie dołączyliśmy, broń boże do przyczyn nieszczęść i powodzeń ludzkich i karmy i swaroga, czy zwykłego pecha.
Mamy za to liczne grono przedsiębiorców, którzy ryzyka „nie widzą”, a tylko dlatego, jak sądzimy, że go nie analizują, nie widzą, bądź jakże często wiedzieć nie chcą.
Chodzi nam mianowicie zaś o to, że jeżeli cofnąć się jeszcze do rozważań Franka Knighta z pamiętnego „Risk, uncertainty and profit” z roku 1921, a może i samej definicji ryzyka, że jeżeli coś jest w pewne, albo w zasadzie pewne, to już nie-całkiem ryzyko albo w ogóle-nie-ryzyko.
Upewnia nas w tym poglądzie znana szerokiej publiczności cała masa przypadków mniejszych problemów i katastrof wszelakich gospodarczych i nie tylko. Gdzie o niebezpieczeństwie niepowodzenia zwykle ktoś jednak wiedział, albo wręcz miał pewność jego wystąpienia.
Wliczyć do tych nie-ryzyk można przypadki skrajne, ale wcale nierzadkie, a więc i niekompetencję i zwykłą głupotę, która jak wskazała ongiś profesor Lem jest nieskończona i dalej sięga niż nawet macki Wszechświata.
I trudno chyba o lepsze przykłady jak ogólnie mówiąc finansowe, bo przecież odnoszące się do zjawisk policzalnych ilościowych, a przez to całkowicie matematycznie uchwytnych.
Tu oczywiście (eh, wy spryciarze !) czujni czytelnicy zaraz zaargumentujecie, że decyzje ostatecznie podejmuje człowiek, a jego nieokreśloności i niezmyślności nie da się zmierzyć ani tym bardziej przewidzieć. Przecież i sam Isaac Newton, który jak pamiętamy wtopił majątek w aferze Mórz Południowych rzekł, że ludzkiej głupoty nie potrafi on obliczyć, chociaż obroty ciał niebieskich już w miarę tak. Pytanie jednak, czy wliczył tu on i swoją własną, niewątpliwie geniuszową głupotę? Nie wiedział co się szykuje ?
Dziecko by wiedziało.
Gdyby czytało ryzykonomię…!
Więc, gdyby się przyjrzeć poszczególnym ryzykom finansowym, to szybko okaże się, że istnieje tak wiele informacji, aby to ryzyko zidentyfikować, analizować i ewaluować (ISO 31 000 pamiętacie!), iż powstaje pytanie, czy to jeszcze w ogóle ryzyko. Bo skoro wiadom, że się wydarzy. I się wydarzy?
Weźmy ostatni przykład inflacji CPI, która właśnie, w grudniu, jak donosi GUS osiągnęła 21 letni rekord i poziom 8,6% r/r. Przecież cały 2021 rok wszyscy w miarę dorzeczni ekonomiści trąbili, że inflacja rekordowo wysoką będzie i są na to znaki wszystkie na Niebie i Ziemi.
…I, że jeżeli się tym coś nie zrobi, a przede wszystkim nie zacznie RPP podwyższać stóp procentowych to nas teraz te wszystkie genialne „reformy” tow. Ukochanego Przywódcy i jego mędrców jak walną to….
I walnęły. To co to za ryzyko było?
A jeżeli ktoś ma problemy z przewidywaniem co wydarzy się dalej, to polecamy przykład Turcji, który we wielu wymiarach, także tych autorytarnych, jest bardzo podobny do polskiego. O naszym wiernym tow. Przyjacielu Putina z bratniego zawsze kraju (szczególnie w biedzie) nie wspominając. Magyar lenggel ket jo borat…
Co to za ryzyko.
Oczywiście można tu postawić popularny dzisiaj, iście epistemologiczny argument, że „nie mamy telewizora”, gazet nie czytamy i w ogóle nic nas nie interesuje, bo „zarobieni” jesteśmy, ale…
Czy indolencja, brak wiedzy i odcinanie się od informacji jest argumentem na stwierdzenie, że zagrożenia nie ma, skoro jego pewność jest ? Takich przykładów, oczywistych dowodów nie nie-istnienie przytaczanych tu ryzyk finansowych moglibyśmy, mnożyć a i innych niemało by się uzbierało. I regulacyjnych, i ściśle technicznych i klimatycznych. I tak dalej.
Na zakończnie, jest jednak i dobra wiadomość. Bo skoro prawdziwych ryzyk, jednak z jakimś prawdopodobieństwem wystąpienia (nie pewnością) jest w istocie mniej to i łatwiej się na nich można by skoncentrować a być może i skuteczniej zarządzać.
Gdyby tylko się komuś chciało chcieć.
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.