„O postępach zarządzania ryzykiem na świecie i wogóle” tak nam Naczelny Bloga odburknął na pytanie, o czym tak pisze ostatnio namiętnie. Podobno Naczelny na naukowy artykuł o zarządzaniu ryzykiem ma jakieś pilne zamówienie, więc żeby dziś sturkotem maszyny do pisania za bardzo Staremu nie przeszkadzać, a jednocześnie wiernych P.T. Czytelników Bloga bez najświeższych informacji o ryzyku nie zostawiać, dziś treściwie, ale jak zawsze na temat.
Hmmm …Tym rosnącym ryzykiem straszymy i straszymy, zdaje się liczni wciąż za bardzo w te wzrosty nie wierzą, jakiegoś podstępu konsultantów się doszukują, pewnie myślą, że ten cały ERM to jakiś nowy Blu Ołszan, Balansująca Karta Równowagi albo jakieś inne Czary -Mary, a tu spójrzmy co nam Swiss Re znany reinszurer w swoim kolejnym raporcie na rycinach o katastrofach zapodaje.
Nie rośnie ryzyko ? Oj rośnie ! Empirycznie rośnie !
Ciekawy to także, i wcale nieskomplikowany fenomen, że i ryzyko mierzone stratami również rośnie. To nam równie znany Alianz na wykresach pokazuje i ekstrapoluje.
Zdaje się ten wzrost ryzyka będzie można niedługo ekierką wykreślać i geometrycznie przewidywać,
a przecież o dziwo, nieustannie w różnych survejach piszą , że największy problem menadżerów jest to, jak uzasadnienie dla wdrażania zarządzania ryzykiem znaleźć. Skoro w „prasówki „popadliśmy to ciekawy artykuł GP o ryzyku powodziowym (którym pisaliśmy onegdaj) zamieszcza .
Link dla zainteresowanych tu zamieszczamy ( tak TU). Artykuł ciekawe (choć nienowością będące dla nas) podejście do problemów zarządzania ryzykiem opisuje.
Przypomina nam się tu anegdota, którą kiedyś jeden z bohaterów serialu „Dom” opowiadał:
„Na polu leżą buraki i ziemniaki. Zaczyna padać deszcz. Co się pierwsze zbiera?.
Odpowiedź : Egzekutywa”.
Dowcipniś za takie dowcipy zdaje się z Brygady Przodowniczej w kolejnym Odcinku wyleciał więc i my upraszamy, żeby tego komentarza za szeroko nie rozpowiadać…
Do usłyszenia niebawem .