Ja, influencer…Krew zaleje niejednego zapewne na tę deklarację, ale co tu mówić, taka jest prawda. No bo jak się ma parę tysięcy tych kontaktów i czasami spore odzewy na Linkedinowym wallu to jakaś influencja jest, co tu się krygować.
O influencji mas w Sieci, władaniu rzędem Dusz marzy (nie mamy wątpliwości) cała masa ludzi obecna na LinkedIn, bo to nie tylko prestiż, ale i „budowa marki”, sława, zaproszenia. Jest o co walczyć…?
Co by kto nie twierdził dla influencera idealna byłaby monetyzacja tej wallowej popularności. Stąd mamy wysyp różnych mistrzów sprzedaży, uśmiechniętych kołczów mentorów i budowniczych marki. Czy ekspertów od zarządzania ryzykiem. Touche!
Idealistycznie jednak myślimy że prawdziwy infulencer wcale nie zabiega o sławę i monetyzację. Albo inaczej, to co pisze i robi nie jest robione „pod” te cele. Ważniejszy jest przekaz, obserwacja, analiza, idea ważna dla influencera. Wtedy może być wiarygodny w tym co pisze ( i robi ) i moze ludzie to docenią. Prawda was wyzwoli i ludzie ją docenią. I będziecie piękni , słani i bogaci.
Może.
Jasno stawiamy sprawę, że naszym skromnym zdaniem podniecanie się tysiącami liżących rowa ( pardą ) z każdym postem czy wystąpieniem gdzieś jest marnym influencerstwem, choć monetyzacją pewnie nie najgorszą.
Po cichu nie wprost i między wierszami, wymyka się jednak przy tym czasami, różnym gwiazdom influencerstwa, że u nas ciągle zaścianek, ciemnogród i prostackie maniery. No, ale oczywiście to się zmieni, zmieni….za 100 lat albo więcej. A może powinni walnąc pięścią w stół zamiast rozdzielać piękne uśmiechy? Może wtedy byłaby realna Zmiana? Nie za 100 lat, ale Teraz, szybciej ? Naiwność?
Prawda was wyzwoli i ludzie ją docenią. I będziecie piękni , słani i bogaci. Może.
No, ale zostawmy już to znęcanie się nad tą konkurencją do Waszego/Naszego rządu dusz i podzielmy się kilkoma jeszcze obserwacjami na poletku influencerstwa.
Więc od razu. Czym influencować zasadniczo, niespragnioną twojej influencji publiczność?
Żeby nie było, że tracicie czas na czytanie szybkie trzy typy wallowych bestsellerów. Ołówki gotowe? As follows:
1. Dlaczego jestem aktywny/nieaktywny na Linkedin?
2. Dlaczego lubię / nie lubię Linkedin
3. Linkedin to doskonałe/beznadziejne narzędzie
Jak widzicie w bonusie macie razem sześc murowanych tematów. Sam kiedyś taki napisałem z pewną popularnością na LinkedinPL
https://www.linkedin.com/pulse/6-powod%C3%B3w-dlaczego-nie-lubi%C4%99-polskiego-linkedin-jerzy-podlewski/
ale żeby się usprawiedliwić, że nie jestem cynikiem wyjaśniam, że wtedy jeszcze nie byłem uświadomiony, jak Wy teraz…
Tematy auto-linkedinowe są bezpieczne, nikomu nie wadzą a pokazują też Twoje sieciowe, socjalne zaangażowanie. Influencja de facto żadna, ale taki artykuł da ci „aktywności” i może przysporzyć trochę popularności.
Możesz oczywiście – tu uśmiechamy się sardonicznie – napisać co cię naprawdę boli i co chciałbyś zmienić. Ale uwaga, wchodzisz na grzęski grunt mówienia Prawdy i….. Prawdziwego influencerstwa. Ty decydujesz. Tu cię kwiatami witać nie będą ! Oczywiście są i inne możliwości, oczywiście że są.
Jeżeli znacie się na marketingu i sprzedaży albo „miękkościach” to macie jednak lekko z górki. To w zasadzie tematy na Linkedin popularne, bo w sumie każdy chce komuś coś sprzedać. Choćby wiedzę jak sprzedawać. Ale i tu konkurencja jest najciaśniejsza.
Jednak najlepiej piszcie o tym na czym się znacie albo i co jest dla was ważne. Bo najważniejsza jest…
Bo, nawet jeżeli jesteście geniuszem temacie albo nie macie dostatecznie szerokiego uśmiechu zastanówcie się z której strony ugryźć temat.
Tematy auto-linkedinowe są bezpieczne, nikomu nie wadzą a pokazują też Twoje sieciowe socjalne zaangażowanie.
Bo sposób ugryzienia tematu jest w gruncie rzeczy sprawą kluczową. Każdy kto wchodzi na krętą ścieżkę społecznościowej influencji powinien znaleźć swój własny
”art” pisania.
Wielokrotnie czytałem na Linkedin niespecjalnie zawoalowane autoreklamy o wielotysięcznych zasięgach. Kilka razy wiedziony podziwem i skrywaną zazdrością poprosiłem o linki do publikacyjnych sukcesów. Niestety, bez rezultatu . Samemu pare razy udało mi się osiągnąć pewna popularność, po kilka setek komentarzy i pewne zamieszanie. A mam pewne doświadczenie w tworzeniu treści. Ale, to NIGDY nie było tyle !
No więc, nie wiem gdzie te zasięgi choć przecież nie wykluczone że są. I naprawdę chciałoby się widzieć takie treści do poczytania….Generalnie jednak zaryzykować można, że za wasz znojny trud dostaniecie pare lajkow i jakąś pochwalę. Niestety niechęć do czytania dotarła i tutaj. Ale jest i dobra wiadomość!
Oni nigdy cię nie zawiodą…
Każdy influencer spotkać się musi z hejtem bo naród mamy niezbyt przyjazny do podskakujących. O hejterach pisałem wcześniej i wiecie co ? Moja rada ! U mnie działa. Dzięki jej zastosowaniu mniej hejterów jakoś wokół.
Kasujcie , kasujcie, kasujcie.
Ja hejterów osoby atakujące ad personam, te które nie mają nic wspólnego z światem moich wartości blokuję z widoku (jest taka opcja). I Wam to sertdecznie radzę !
Po co macie nie spać po nocach i układać w myślach ogniste tyrady i repliki do idiotów. I tak odpiszą Ci, że się „nie nadajesz do dyskusji”, „że ziejesz jadem” i „jesteś poniżej ich poziomu” Oczywiście nic o argumentach, linkach, danych które wygrzebywałeś w pocie czoła.
Hejterzy bowiem tym się żywią. Nie możesz im na to pozwolić.
W istocie większość Twoich czytelników oprócz pary hejterów i zapewne zazdrośników, pozostaje w cieniu.
Ninja, jak ktoś obrazowo zauważył.
Statystyki pokazują, że to miażdżąca większość na Linkedin. Od czasu do czasu spotkacie ninja także w realu, choć nie liczcie na oklaski. Ninja zwykle nie mają czasu na głupoty,, zarobieni, zabiegani, owszem przeczytają, pokiwają głową, jest-jak- jest…. co tu zrobić…
Pewnie tak musi być Ale jeszcze raz. Po co tu jesteście? Myślałyście kiedyś Panowie i Panie Czytelnicy? Lajk nic nie kosztuje a i pewnie mielibyście sporo do powiedzenia. W końcu głupi nie jesteście. Na pewno o wiele mądrzejsi niż ci wszyscy aspiranci do influencji zalewający z nudów walle swoimi wypocinami…spróbujcie, to nie jest takie trudne !
Kiedyś pewna miła osoba pochwaliła mnie, że mam „aktywności” pod pewnym wpisem. No tak, tak.
Ale serio.
Prawdziwemu influencerowi w gruncie rzeczy nie chodzi o aktywności. Influencer to lider zmiany. Pisze, działa, bo nie zgadza się na Rzeczywistość. „Aktywności” są fajne ale to tylko nagroda. Nie dajcie się wpędzić w „aktywności” i „konwersje”. To jest prosta droga na fejsbuka, gdzie ciekawe często są właśnie odsyłani prawdziwi influencerzy.
Na FB od ręki robiłem tysiące lajków, tylko że ludzi, którzy za 5 minut potem lajkują tańczące kuraczki.
Niewykluczone, że i ten tekst nikogo nie zainteresuje i dostanie w najlepszym wypadku 2 lajki. Na pewno Autora i może jakiejś zagubionej duszy.
To kolejna prawda Linkedinowej influencji: nigdy nie wiadomo co wypali, łaska publiczności na pstrym koniu jeździ.
ps.
Ku rozrywce i uciesze P.T. Czytelników Ryzykonomii polecamy także nasze opowiadanie sci-fi „Idealny content”
https://ryzykonomia.pl/idealny-content-sci-fi/
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.