Katastrofa w Japonii… Media są pełne informacji opisujących katastrofę , nas jednak szczególnie interesuje powszechnie wyrażany podziw dla niesamowitej odporności Japonii na ten wręcz biblijny kataklizm. I my ten podziw w Redakcji Bloga podzielamy.
Resilience, czyli odporność jest kluczowym acz niedostatecznej dostrzeganym aspektem zarządzania ryzykiem.
Wydawać się zrazu może, że istotą ideji zarządzania ryzykiem jest zaplanowane reagowanie na ryzyko w sytuacji rzeczywistej jego materializacji. W istocie „punkt ciężkości” zarządzania ryzykiem leży na skali czasu dużo wcześniej niż punkt „materializacji” ryzyka.
Jest to zresztą kluczowy problem natury „ koszty-korzyści” zawsze przy popularyzacji zarządzania ryzykiem wyciągany, bo trudno jest przed pojawieniem się ryzyka udowadniać korzyści z przygotowywania się do czegoś co póki co, nie nastąpiło.
Niedowiarki zawsze oczekują business case, nawet jeżeli staje się nim w końcu ściana wody waląca do bram miasta albo widok konkurenta wprowadzającego się do gabientu prezesa firmy z swoimi meblami….
Jak ważny jest etap zarządzania ryzykiem przed pojawieniem się ryzyka i jakiej dostarcza organizacji odporności będą niewątpliwie od dzisiaj opisywać wszystkie podręczniki zarządzania na przykładzie zapobiegliwości Japończyków.
Źródła donoszą choćby, że już w 4 godziny po trzęsieniu ruszyło tokijskie metro i zasadniczo żadne budynki przy jednym z największych trzęsień kiedykolwiek się nie zawaliły ! Choć trzęsienie było 1000 razy większe od tego w Christchurch ! Eksperci są zgodni , że gdyby coś podobnego zdarzyło się w Turcji, czy innym nie tak odpornym kraju – doszłoby do hekatomby.
A to wszystko dzięki anty-trzęsieniowemu budownictwu, planowaniu kryzysowemu , planowaniu zapewnienia ciągłości działania i rzeczywistemu, przećwiczonemu przygotowaniu społeczeństwa, firm, instytucji na czas katastrofy. Video z TV i netu to wszystko potwierdzają.
Podkreślmy rzeczywistemu przygotowaniu, bo nawet pobieżna kwerenda japońskiej legislacji kryzysowej żadnych rewelacji nie ujawnia. Co pewnie jednak nikogo nie dziwi , w Kraju Wiśni nauki zarządzania traktuje się poważnie, a nie jak u nas jak gry i zabawy ( taki epitet o istocie nauki ekonomii u nas , zasłużony skądinąd w dużej mierze, słyszeliśmy)
Choć tsunami było najwyraźniej dużo gorsze od trzęsienia, to i na taką okoliczność japończycy się od lat przygotowywali: budowali wielomilowe mury chroniące przed tsunami, często kilkunastometrowej wysokości, różne platformy na palach jako schronienia dla ludności, zamykane bramy-zapory przeciwpowodziowe, systemy wczesnego ostrzegania ( podłączane nawet w domach mieszkalnych ) i oczywiście systematycznie odprawiali ćwiczenia i szkolenia.
Przy tej okazji nachodzą nas oczywiście refleksje o naszej rodzimej odporności: ogólnokrajowej, miejskiej, wiejskiej i firmowej .
Wiele u nas ustaw i rozporządzeń na temat kryzysów napisano, jednakże różne obrazki powodziowe, i nie tylko, zdaje się o ograniczonej odporności świadczą. Nie ma pieniędzy ? A co by teraz powiedzieli Japończycy, gdyby wcześniej nie znaleźli pieniędzy ?
A przecież straty po różnych ryzykach katastrofalnych, gospodarczych czy zarządczych i u nas idą w milardy euro.
Może więc lepiej zawczasu zadbać o resilience, odporność – po prostu zarzadzając ryzykiem ?
ps.
A czy twoja organizacja, firma , urząd jest odporna na ryzyko ?
Skorzystaj z naszego blogowego modelu oceny odporności poniżej :
I co wyszło ?
Nie martw się jednak, Drogi Czytelniku zbyt małą ilością punktów:
Nie musisz zarządzać ryzykiem , przetrwanie nie jest obligatoryjne….