[sociallocker id=3307]
Ryzyko prawa niemaleje bo jak wszędzie słyszymy, że poziom kultury prawnej, a mówiąc szerzej i nowocześniej, poziom świadomości regulacyjnej jest u nas równie niski jak poziom innych kultur. Albo i jeszcze niższy.
I choć nie jesteśmy w Ryzykonomii prawnikami, nad czym zresztą ubolewamy, tylko ekonomistami i menadżerami ryzyka, to każdy dzień przynosi nam coraz większe przerażenie jak niezrozumiała jest w naszym narodzie, mieście, wsi, zagrodzie i biznesie koncepcja tak zwanego „państwa prawa”.
Zresztą zdradzimy tu P.T. Czytelnikom bloga naszą mała tajemnicę, która – jak naiwnie uważamy jest kluczem do mądrości – a mianowicie taką, że jeżeli na czymś się nie znamy, to się nie wymądrzamy. Z drugiej strony to i owo wiemy nawet, jako ekonomiści i chociażby, dla przkładu z zasady przeraża nas chyba nienawiść do takiej „funkcji” jak komornik, abstrachując od blasków i cieni tej profesji. Bo jeżeli będzie Wam ktoś coś winny, co w biznesie zdarza się nierzadko, i komornik może wam się przydać i złośliwie zwrócić się o zwrot waszej kasy.
Zresztą nawet, jeżeli wśród tych kilku tysięcy komorników zdarzają się osoby o dość luźnym podejściu do prawa własności traktorów to, jak się wydaje zdecydowana większość nie ma takich ciągotek.
[/sociallocker]
Szczytem zaś hipokryzji jest „społeczny obraz” problematyki prawnej, funkcjonowania różnych instytucji systemu prawnego, przy czym przymiotnik „społeczny obraz” nic nam w zasadzie, jako profesjonaliście nie mówi. Domyślamy się jednak studiując onegdaj „ekonomię polityczną” (bo musieliśmy), że „społeczny obraz” są to zebrane opinie Pana Józka i Pani Janiny, którzy zapytani przez ankietera myślą, że jest tak – a nie inaczej.
My preferujemy obrazy empiryczne, profesjonalne i naukowe, a w każdym razie oparte na bardziej uchwytnych przesłankach niż przemyślenia po lekturze tabloidów.
I tu na przykład, choćby analizując niezależne raporty, co do rzekomej wyjątkowej nieskuteczności i przewlekłości funkcjonowania naszego wymiaru sprawiedliwości, którego częścią nie jest jak wyobraża sobie większość widzów prokuratura (patrz Konstytucja RP), dowiadujemy się, że czas trwania rozpraw w polskim sądzie jest porównywalny z sądem niemieckim a znacznie krotszy niż na przykład w sądzie francuskim !
Można o tym przeczytać w raportach CEPEJ, Europejskiej Komisji ds. Efektywności Sądownictwa, badającej od lat efektywność wymiaru sprawiedliwości w krajach Europy (link)
Zabawne jest też na przykład, że wielokrotnie przywoływany na potwierdzenie wyjątkowości sądowych postępowań gospodarczych, a mianowicie analiza „Doing Business” walnie przyczynia się do budowania „społecznego”, dodajmy nieprawdziwego obrazu. I tak na przykład Raport ten do czasu trwania gospodarczych postępowań sądowych (i to tylko tych z Warszawy bo gdzie indzej ekspertom nie chciało się jechać) wlicza notorycznie postępowanie egzekuzycjne, a więc ewidentnie poza-sądowe, co było bezkrytycznie miliony razy powtarzane przez bezmyślne media.
Nawiasem mówiąc ten sam „DB” pisze ostatnio o… znaczącej poprawie funkcjonowania w wielu obszarów naszego rodzimego wymiaru o czym komunikatory tym razem nie donoszą jak się domyślamy z powodu braku medialności zgodności z „społecznym obrazem”.
Oczywiście sprawy w sądach trwają w wielu przypadkach o wiele za dużo jak dla stron. Sprawy gopodarcze to też nie bułka z masłem, biegli sądowi zdaje się niezbyt są chętni na taką kasę jaką im Państwo oferuje za ekspertyzy. Ponadto wszystko wciąż, jak się wydaje słabe jest rozumienie, że sądy wydają wyroki w ramach obowiązującego prawa. Prawo mamy stanowione, kodeksowe, taki wcale nie najgorszy pomysł skądinąd ale już sama jakość jest delikatnie mówiąc nie najlepsza.
Przy czym jak donosiły ostatnio różne źródła prawo jest tworzone nad Wisłą w ilościach, które budzą podziw i przerażenie już w całej części naszego ramienia Drogi Mlecznej.
Dura lex, sed lex….
Mamy, więc regulacje, jakie mamy i stąd ryzyko olbrzymie i sądy tu nic nie poradzą. A musimy też dodać, że narodowo mamy wielki sentyment do nawalanki w sądzie. Opowiadał mi ostatnio jeden zawodowy mediator, że mediacje, to jakże pożyteczne narzędzie w ogóle u nas słabo działa, zawsze lepiej ponawalać się 15 lat na wokandzie, ach te złe sądy, tam nie znajdziesz sprawiedliwości (oznaczającej naszą wygraną, to oczywiste).
To jest zapewne i powodem tego małego niedomówienia, że jak czytałem ostatnio w Rz w felietonie adwokata z Kanady tam rocznie jest 3 miliony spraw w sądzie, a u nas przy porównywalnej ludności 15 milionów ( i rośnie). Ech, dziedzictwo Kargula…
Ryzyko prawa…
Jaki te rozważania mają związek z zarządzaniem ryzykiem. Oczywiście bardzo duży, bo regulacje to zawsze ryzyko i tak jak działa nasz system regulacyjny, ktory jest przecież w swojej istocie zarządzaniem ryzykiem na poziomie całego systemu, takie mamy i ryzyka regulacyjne.
Ps.
Złośliwie, bo nasz cholera bierze skomentujemy jeszcze, popularny i pewnie sprawny warsztatowo serial „Prawo Agaty”. Przekazywany tam obraz wokand sądowych to już naprawdę jaja jak berety a najlepszy jest chyba smutny sąd za pustym stolikiem i jego „podtrzymuję” na wnioski o „sprzeciwy” wnoszone przez strony. Takie źródła ma „społeczna obraz” dzisiaj.
Brakuje tylko szeryfów i Winetou, pełne Hollywood.
[wysija_form id=”1″]
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.