Od jakiegoś czasu w prasie finansowej i nie tylko dużo się pisze na temat przypadków pewnej spółki windykacyjnej. Publiczna i giełdowa, emitowała obligacje dla finansowania rozwoju, nic w tym nie było dziwnego, wielu tak czyni. Obligacje kupowali ochoczo inwestorzy duzi i mali jako, że były bardzo dobrze oprocentowane, znacznie powyżej rynku.
Co prawda zawsze powtarzamy studentom, a nawet dzieciom w piaskownicy, że jak „coś” jest znacznie powyżej rynku, to „coś w tym musi być”. Bo w biznesie w zasadzie cudów nie ma. A jak są, to zwykle okazują się „man made”, stworzone przez człowieka, a więc z natury rzeczy nietrwałe.
„No risk, no fun” zachęca niezbyt mądre powiedzenie, bo inwestorom w owe papiery na pewno zabawnie już nie jest. Jak się bowiem okazało, spółka wcale nie była w tak dobrej kondycji, jak przekonywała nabywców obligacji, potem akcjonariuszy i w zasadzie wszystkich naokoło.
Sprawa jest „rozwojowa” i szykuje się (jak niektórzy twierdzą) na miarę Złotego Bursztynu niezła…no właśnie. Toczy się dyskusja: czy to już „afera”, czy jak starał się przekonywać, już odwołany prezes spółki, po prostu „problem”.
Żeby było ciekawiej, w tle mamy też znaną firmą audytorską z Wielkiej N-tki. Trochę się już pogubiliśmy co należy podstawić pod owo „N”, bo właśnie podobne „problemy” z różnymi Lehmann-ami, World Comm-ami i temu podobnymi spowodowały, że owo liczba „N” systematycznie malała.
Żeby nie kontynuować tych truizmów znanych każdemu dziecku, które wie co to jest KNF od razu śpieszymy zapewnić Czytelnika: tak, spółka miała system zarządzanie ryzykiem. Bo mieć musiała. Jako podmiot giełdowy, publiczny, powinna była stosować Dobre Praktyki GPW.
Stosowne ujawnienia spółki, że te Praktyki wdrażała znajdziemy łatwo na stronach jej relacji inwestorskich. Więc tu chyba zarządzanie ryzykiem nie zawiodło, skoro było. Choć najwyraźniej nie zarządzanie „tym” ryzykiem, którego obecna manifestacja spędza sen z oczu inwestorom.
Niektórzy komentatorzy wskazują, że nawet jeżeli zarządzanie ryzykiem w spółce zawiodło, to owa słabość powinna była zostać ujawniona dzięki pracy wspomnianego audytora sprawozdań finansowych tejże. Ten się jednak tłumaczy że nie zawiódł, tylko się spóźnia z przyczyn obiektywnych i od niego niezależnych.
W kolejce „zawodzenia” znajdziemy też Regulatora rynku. Jednak, jak to już bywało tłumaczy się i – zgadliście – nie czuje się winny zawodu inwestorów.
Choć znowu można się zastanawiać, jeżeli tam nic nie zawiodło, choćby regulowanie i nadzorowanie w duchu stosownych licznych Rekomendacji, to co zawiodło?
W tym stadku niezawodnych nie może zabraknąć dystrybutorów owych (onegdaj) niezwykle atrakcyjnych instrumentów finansowych. Tak, przekonywali klientów, że papiery i sam emitent jest dobry. Ale tylko dlatego , że zostali zwiedzeni. Więc tu nie zawiedli, choć jak przyznają zwiedli (nieświadomie) zawiedzionych inwestorów.
W międzyczasie źródła donoszą, że w „zawieszonej” spółce powoływane są nowe władze w celu restrukturyzacji, a stosowne tajne i jawne służby dociekają, co lub kto zawiódł, a być może po prostu zwiódł. Staje się to coraz bardziej prawdopodobne w świetle doniesień, że emitent prowadził rozgałęzioną inżynierię pozabilansową. Bo poza bilansem ochoczo przerabiał aktywa słabe na dobre tradycyjną metoda owijania w sreberka. Skuteczną, acz jak życie uczy krótkoterminową.
Nie zapomnijmy też o agencjach ratingowych, bo i one nie zawiodły. Sprawiedliwie i jednogłośnie obniżając ratingi inwestycyjne już po wszystkim. Ale to już chyba tradycja w tym biznesie i nikt nie powinien czuć się zawiedziony, choć zwiedziony może już tak.
Najwyraźniej więc skoro nikt nie zawiódł, to zawiodło samo zarządzanie ryzykiem. Coś najwyraźniej musi być „nie tak” z tą koncepcją pomimo usilnych wysiłków autora tej rubryki ryzykonomicznej naiwnie przekonującego, że służy osiąganiu celów, transparentności i uczciwości.
Ale muszę was pocieszyć Czytelnicy. Zarządzanie ryzykiem nie zawiodło, bo go wcale tam nie było. Nie dajcie się zwieść. Ryzyko zwiedzenia…
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.