Odgrywany przed nami, jako widownią z ukrytymi za kurtyną reżyserami i pisanym bez udziału nas, widzów scenariuszami. Tylko, problem jest taki, że wszyscy jesteśmy w nim aktorami a temat sztuki terror stałe się teatrem naszego życia codziennego.
Ryzyka polityczne, których najstraszniejszą manifestacją są akty terroru takie jak te w Paryżu oraz te, które nadejdą, powiedzmy sobie szczerze, jeszcze bardziej krwawe i bezwzględne, byłyby w istocie dla menadżera ryzyka kolejnymi zagrożeniami do procesowego i systematycznego zarządzania, gdyby poddawały się zwykłej w takich przypadkach analizie. Ale w społeczeństwie spektaklu ta analiza staje się coraz bardziej zakryta i narażona na wyciąganie błędnych wniosków, w klasycznej analizie przyczynowo skutkowej, gdzie skutek – tam jest i przyczyna?
Na pewno na specjalistycznych portalach analizujących ryzyka polityczne i te poświęcone bezpieczeństwu znajdzie Czytelnik dogłębne wyjaśnienie fiaska arabskiej wiosny, kulisy kryzysu emigracyjnego i ich widzialnych korzeni sięgających jeszcze wojny w Iraku. Mamy szczegółowe analizy kosztów i przychodów pierwszego w historii państwa terroru, którego emisariusze krążą w nieznanej ilości na europejskiej ziemi zagrażając naszym domom, biznesom, całym narodom.
To zagrożenie jest świetnie obrazowane na stale uaktualnianych mapkach ryzyka politycznego, jednak wciąż nie jest nam znana prawdziwa odpowiedź, dlaczego? Dlaczego największe mocarstwa świata nie są w stanie zetrzeć z powierzchni ziemi widzialnych golym okiem źródeł bogactwa terroru; z ciągnących się kilometrami, widocznymi z kosmosu łańcuchami ciężarówek rozwożących paliwo wydobywane przez terrorystów które mógłby zetrzeć z ziemi jeden solidny nalot B52, dlaczego nie można zablokować transferów pieniężanych, kiedy zwykły obywatel Unii nie może swobodnie przewieźć 10 tysięcy dolarów, dlaczego odpowiedzią na zagrożenie terrorystyczne ma być inwigilacja uczciwych obywateli, ograniczenia w poruszaniu się i powszechne rozbrojenie bezbronnych.
Nie jest tu naszym celem snucie jakiś spiskowych teorii o źródłach tego terroru, w teatrze także spiski są odgrywane, ale niesłychanie trudno jest dokonać solidnej analizy tak ważnych dzisiaj dla nas ryzyk, jeżeli przesłanki tej analizy pozostają dla nas zakryte za kurtyną przedstawienia.
Oczywiście krew i ofiary są w tym reality show terroru jak najbardziej prawdziwe, dzięki mediom społecznościowym mamy najświeższe relacje z wydarzeń, łączymy się w bólu z ofiarami na facebooku. Zarządzamy skutkami tego ryzyka jak potrafimy to znaczy słabo, zgodnie z prawami spektaklu #je suis paris, ###nie możemy dać się zaostraszyć terrorowi# dopóki trzaśnięcie okna nie zmusi nas do atawistycznej ucieczki dla ratowania życia.
W sumie chodzi o realne zarządzanie ryzykiem, a nie strzelanie w niebezpieczeństwo hasztagami i malowanie buziek na trójkolorowo. Jedną z metod postępowania z ryzykiem jest zmniejszanie ryzyka, inna jest unikanie i trzeba z tych metod bez wstydu korzystać.
ps.
Na portalu LinkeIn czytałem skadiad ciekawy artykuł koleżanki risk managerki z Brukseli, która głosem rozsadku nawołuje o profesjonalne podejście do problemu.
[wysija_form id=”1″]
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.