Jest taki dziwne Pytanie, który zawsze pojawia się na konferencjach, panelach, dyskusjach dotyczących zarządzania ryzykiem. Już wiele atramentu z jego powodu w kałamarzach przelano, wielu adwersarzy po gorących dyskusjach rozeszło się w swoją stronę nieprzekonanych.
My zasadność i sens stawiania tego Pytania równo rozumiemy – jak i nie rozumiemy- jak przystało na Redakcję Ryzykonomii, które na każdy problem stara się z mnogich punktów widzenia spoglądać.
I tak, rozumiemy, że „nieszczęściem” zarządzania ryzykiem korporacyjnym – biznesowym -zintegrowanym czyli ERM jest to, że pojawiło się po kolejnych falach różnych metod, które miały firmy uczynić większymi, menadżerów lepiej opłacanymi, a akcjonariuszy szczęśliwszymi.
Przed zarządzaniem ryzykiem pierwsze rzędy krzeseł przed zarządami firm zajęły już zarządzanie jakością w różnych odmianach, Blue Oceany , Zbalansowane Karty Wyników, Internal Kontrole, Kontrollingi, Lean-y i jeszcze na koniec popróbuje się dopchać zarządzanie ryzykiem.
Tego jest dla poniektórych menadżerów zapewne za wiele. Nie dość, że zarządzają przeszłością to jeszcze w przyszłość próbują ich wyekspediować. A przecież za przyszłość (jeszcze) nie płacą.
A ostatecznie to przecież pewnie będzie Not in My Term of Office…. I temu się nawet nie dziwimy.
Dziwimy się natomiast dlaczego podobnych Pytań INNYM, przynajmniej w takim natężeniu, się nie zadaje. Czy 6 sigmy lub ISO n-tysięczne zapobiegły bankructwom , nadużyciom czy szaleństwom bankowych menadżerów ?
Czy The Toyota Way uratowała way Toyoty ?
Sami na przykład pamiętamy, ze swojego życia korporacyjnego, jak różne projekty sigmowe czy skorekardowe przechodziliśmy i jak się aktyw pracujący w tych wielkich i kosztownych projektach sensu nie mógł doszukać.
Z doświadczenia wiemy także, że nawet niezaduże firmy są gotowsze sporo zapłacić ze certyfikat ze stempelkiem ISO niż obstalować najprostszy rejestr ryzyk i opracować dla swoich ryzyk środki zaradcze.
Dziwne to wszystko i nas dlatego dziwi.
Dziwi na też, że się w odpowiedzi na owo Pytanie zbyt rzadko twarde dane przytacza, choć po prawdzie i dowodów zdroworozsądkowych jest aż nadto.
Oto dane empiryczne, na przykład:
- Spośród instytucji finansowych , które oceniały że skutecznie zintegrowały zarządzanie ryzykiem i zarządzanie finansami 60% raportuje lepsze wyniki finansowe, a 90% wyniki powyżej średniej w branży (źródło: EIU)
- Wśród 15% amerykańskich banków, gdzie CRO znajdował się w 2006 roku wśród najlepiej płatnych menadżerów udział w portefelu różnych aktywów hipotecznych (mortgage backed-securities) wynosił 1/40 (!!!) udziału instytucji gdzie CRO nie był odpowiednio doceniany (źródło: EIU)
- 82 % inwestorów jest gotowych opłacić więcej za aktywa firm dobrze zarządzajacych ryzykiem (E&Y)
- 80% inwestorów jest gotowych płacić średnio 18% więcej za akcje firm z sporawnym system govrnance (McKinsey)
Będziemy na Blogu częściej przytaczać empiryczne potwierdzenia pozytywnej odpowiedzi na Pytanie
i to z różnych branż. Jest ich wiele.
No właśnie: Po co komu zarządzanie ryzykiem ?