Witajcie, witajcie, witajcie drodzy Czytelnicy !!!! Trochę nas nie było ale już jesteśmy. I ledwie żeśmy po wyjeździe regeneracyjno-integracyjnym Redakcję Bloga odkluczyli, a już nam Naczelny wytyka, że czytelność i oglądalność spadła. Coś się Cztelnicy rozleniwili ale, że jest sezon wakacyjny, więc i nie ma się co dziwić, rozumiemy i wybaczamy.
A swoją drogą to sporo przecież do Czytania na Blogu w naszych przepastnych archiwach zawsze można znaleźć, na przykład o naszym ulubionym
zarządzaniu ryzykiem w wojsku, przewagach ulubionego
planowania czy
Prawdopodobieństwie ataku naszej ulubionej Godzili . Nieciekawe ? A może Zombi zaciekawi ?!! Już wkrótce i o Zombie będzie (choć Naczelny Bloga marudzi, że może za mało
sieriozni jak na poważnych risk managerów jesteśmy i zbyt często za bardzo temat upraszczamy).
A przecież jakiś czas temu komplement (dla nas) dotarł, że tu- i – uwdzie Studenty Bloga czytają i nawet orzekły, że „jakieś to zarządzanie ryzykiem na Ryzykonomii łatwe i zrozumiałe ”. Bardzo się z tego cieszymy, bo tak właśnie uważamy, że zarządzanie ryzykiem tylko wtedy skutecznie działa kiedy się go jako czary – mary nad szklaną kulą nie przedstawia.
W wakacyjnym tenorze pozostając, to dziwne uczucie już Mickiewiczom i Byronom znane dzieliliśmy ostatnio, takie mianowicie, że podróżując u człowieka się zmysł krytycznej obserwacji wyostrza.
Choćby wiele naszych ( no może nie naszych osobiście) wyobrażeń o rodzimych osiągnięciach modernizacyjnych niekoniecznie znajduje empiryczne potwierdzenie. Choćby nasze lotniska już ostatnich godzin dożywają, nawet te nowobudowane konkurencji z niejednym regionalnym lotniskiem Lewantu nie wytrzymują, ale wiadomo Zabory, Hakata i rusyfikacja, wojny światowe i odra wylała, wytłumaczeń jest zawsze pod dostatkiem. W końcu, jeszcze ze 145 lat mamy w zanadrzu, żeby choćby infrastrukturę komunikacyjną do jakiego takiego stanu doprowadzić.
W ogóle to mamy wrażenie, że choćby w rodzimych portach lotniczych nie czekając na przyszłoroczne Igrzyska Nożne już teraz zarządzanie kryzysowe należy wdrożyć bo dantejskie tłumy i dezorganizację widać aż się o wizytę złych ludzi (tfu) lub inne nieszczęścia proszą. Choćby pomimo kompanii Komandosów w czarnych mundurach z broniami krążących wystarczy kamieniem rzucić żeby kilkudziesięciu podróżnych trafić.
I tak strach pomyśleć co by bez EURO było, ale przecież i inne wyzwania przed Narodem pozostają , co z modernizacją później będzie ? Może pomoże Olimpiada Zimowa w Zakopanem jako hasło przewodnie nowym impulsem wzrostowym by być mogła ? Albo letnia w Lublinie ?
Oczywiście nasze zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem w lotnictwie zawsze przy wzbijaniu się w powietrze wzrasta, pisaliśmy zresztą już kiedyś o przypadkach
Ryanaira, a ostatnio choćby informacja o
Systemie Zarządzania Ryzykiem Zmęczenia bardzo nam się spodobała, czego to ludzie nie wymyślą….
Wreszcie żeby w letniej i z lekka ogórkowej atmosferze pozostać po raz kolejny do tematu wykrywania nurtujących każdego risk managera black swanów czyli czarnych łabędzi powracamy, widać nie są aż tak trudne do wykrycia co zamieszczona poniżej intrygująca interpretacja anonimowego dealera czy tradera dowodzi.