Jakoś tak się składa, że w okresie około świątecznym media na całym świecie, i te zwykłe papierowe, i te elektroniczne pełne są odniesień do wyczynów wścibskiego typka w czerwonych gaciach nachodzącego domostwa, stukotu rąbania iglastego drzewostanu i porad „jak nie przytyć i unikać niestrawności”. Słowem dla każdego coś miłego, a najlepiej jeszcze, żeby było po linii gazety czy portalu i merytorycznie, i świątecznie, i śmiesznie.
Dlatego nie zdziwiła mnie delikatna wskazówka Redakcji GU, żeby kolejny artykuł „zahaczał” o tematy świąteczne, Mikołaja i o ryzyko też naturalnie, bo to przecież rubryczka ryzykonomiczna.
I tu się trochę zasępiliśmy. „Ryzyko i święta”, „ryzyko i święta” , „ryzyko…” To poguglajmy trochę…Hasło „ryzyko, boże narodzenie” już w 0,59 sekundy wyrzuca nam
15,700,000 trafień, wcale nieźle przyznacie, jak na Dobra Nowinę, choć biegli w Piśmie zauważą, że Główny Aktor Świąt deklarował także (co by nam nie imputowali specjaliści od puszczania listopadowych kolęd z hipermarketów), że „nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Nie wiem, czy wam nie pachnie to jakimś ryzykiem, bo mi bardzo.
Ale zostawmy te scholastyczne egzegezy, bo już kolejny odzew komputera na frazę kluczową: „ryzyko, gwiazdka” daje nam 6,590,000 trafień, przy czym podejrzewać należy, że zaplatały tu się jakieś ryzyka kosmiczne może kometa Majów zawróciła, choć to i prawda, że wynik ten pojawia się już w 0,20 sekundy, więc może i wychodzi na jedno. Od razu też zauważmy, że „zarządzanie ryzykiem, boże narodzenie” daje tylko marne 178 tysięcy trafień, co w porównaniu do wyniku dla „ryzyko, boże narodzenie” jaskrawo dowodzi, że przez parę kolejnych świąt o konieczności wpływania na ryzyko będzie można coś niecoś jeszcze napisać.
Porzućmy jednak te problemy kwantyfikacyjne, statystyczne i bez mała aktuarialne i przejdźmy do tak zwanej „jakościówki” i „opisówki” medialnych ryzyk świątecznych. Tu możemy powiedzieć, wszystko już chyba było. Tradycyjne jest okołoświąteczne znęcanie się mediów branżowych i samej branży ubezpieczeniowej nad Mikołajem, porównywanie do menadżera ryzyka (duży biznes w końcu), analizowanie ryzyk łańcucha dostaw gwiazdkowych, a nawet sięganie się po lekko już nie fair naszym zdaniem sugestie, że coś może być nie w porządku z bezpieczeństw informacji (przy składaniu zamówień), albo poddawanie w wątpliwość stanu reniferów (czerwony nos).
Oczywiście do tego zaraz dochodzą porady, jakie to polisy Mikołaj powinien w swoim worze mieć. Czasami, aż trudno jest dociec czy to kolejny świąteczny skecz, czy dramatyczny wyraz presji coraz trudniejszego rynku i ledwie skrywanej żałości, że tylu nam się klientów wymyka nieubezpieczonych, bo to i niespełnione oczekiwania milusińskich (product recall insurance) i odpowiedzialność cywilna żon za ościstego karpia i przesolone pierogi (business interruption) i Directors (Mikołaj) and Officers (Rudolf, Gnomes and Co.). Kto pierwszy złapie ten rynek jest ustawiony na 1000 lat, a może i dłużej, więc pół żartem, pół serio drążmy temat, nigdy nie wiadomo, konkurencja nie śpi i też z ryzykami świątecznym żartuje, więc…
Nie, nie można oczywiście powiedzieć, że około świąt nie znajdziemy informacji, o nie-mikołajowych ryzykach, bo ich nie brakuje. Do klasyki należy straszenie podwyższonym prawdopodobieństwem śmiertelnego zejścia w trakcie Świąt, nazywanych nawet o zgrozo, Najniebezpieczniejszym Okresem w Roku. A to w związku z nasileniem się przeróżnych ryzyk, co według poważnych analiz amerykańskich reaserczerów powoduje nawet 10 % wzrost możliwości zejścia z tego świata. W szczegóły nie wchodząc, można tylko wierzyć, że i prawdopodobieństwo wejścia do Nieba, biorąc pod uwagę świąteczne terminy rośnie proporcjonalnie w podobnych przedziałach.
Uspokoimy Czytelników jednak, że i prawdopodobieństwo narodzin rośnie „w związku” z Świętami też podobno niemało, bo po raz kolejny dociekliwi amerykańscy jajogłowi dowodzą, że koncepcja Świąt sprzyja regularnie zapominaniu o antykoncepcji. Stąd i liczne empiryczne dowody potem, że bożonarodzeniowa Magia również na polu przysparzania kolejnych klientów Mikołajowi działa całkiem skutecznie.
Jak widać więc z tropieniem ryzyka i w te Święta nie będziemy mieli problemu, ale trochę przez przekorę marzy nam się Gwiazdka, gdzie żadnego ryzyka nie ma i nie będzie.
Wyobraźmy sobie, że…dostajemy tylko piękne prezenty, jakbyśmy sami je sobie kupili, kładzione pod najprostszą i najzieleńszą choinkę, jaką kiedykolwiek udało nam się przytargać (i w dobrej cenie). Objadamy się bigosem i ciastami bez obawy o bóle brzucha i przytycie w pasie, choćby o milimetr. Może nawet zajść nieznajomy do pustego miejsca, byle czysty i schludny, może jakiś zubożały absolwent politologii, a choćby i zamaskowany redaktor piszący tradycyjny felieton (to zdaje się modny trik ostatnio, uważajcie), o poszanowaniu świętej tradycji w Narodzie. Wszystko idzie jak z opłatka, kolędy w TV grają, anioły śpiewają, cuda, cuda ogłaszają.
Wszystkiego Najlepszego !
Bez ryzyka.