Za mało ryzyka ?
Mało o tym było u nas, ale w światowych mediach znowu było głośno o problemach żeglugi pasażerskiej, a mianowicie luksusowca pasażerskiego firmy Carnival Triumph, należącego do linii żeglugowych, a jakże Carnival. Sami w Redakcji
Ryzykonomii bardzo lubimy morskie podróże, sporo o statkach wiemy i nawet onegdaj potrafiliśmy rozróżnić Stocznię Gdańską od Gdyńskiej, gdy takowe jeszcze były, ale teraz ich już nie potrzebujemy.Także ze smutkiem przyznamy że na żadnym
Carnivalu jeszcze nie pływaliśmy… ale zawsze mamy czas do emerytury, a to jak wiadomo ostatnio dużo czasu…
Do awarii statku wracając, to zapaliła się w nim maszynownia
, jednakże szybko została zgaszona gorzej, że wszystko wysiadło, i coś 3100 pasażerów plus ponad 1000 załogantów zostało bez prądu, wody, jedzenia (lodówki !), i w ogóle w totalnym haosie ….
Za mało technicznie przygotowana do podjęcia działań antykryzysowych, pożar ugaszono, załatwiono holowniki, awaryjne kanapki, generatory etc. ale wiadomo, taki „pasażer”
to miasto na wodzie i jak pasażerowie masowo donosili z pokładu (podczas i już po) do rodzin i mediów (rzecz działa się u
wybrzeży Zatoki Meksykańskiej) nie działały kibelki, kanalizacja,
wentylatory, brakowało jedzenia, picia, a chyba przede wszystkim słabo było z informacją, bo nawet zanotowano telefony przerażonych pasażerów deklarujących swój koniec.
Źródła specjalistyczne sugerują, że firma Carnival dała
plamę na polu zarządzania kryzysowego nie informując odpowiednio i wykorzystaniem różnych dostępnych mediów. Co się naprawdę dzieje , jaka jest skala problemy, co
przedsięwzięto.
Ujawniło się więc mega ryzyko reputacyjne. W Carnivalu przygotowali się do awarii statku sensu stricto (!) , ale
umknęło im najwyraźniej, że ich statek to mega hotel i awaria techniczna powoduje łańcuch różnych nieoczekiwanych zdarzeń.
Najwyraźniej firma miała też pecha bo żadne inne newsy się w
feralnych dniach nie pojawiły stąd media poużywały sobie dodatkowo, żeby wyeksploatować temat, tak dziś niestety jest.
Niby fajnie, że CEO Carnivala obiecał pełne rekompensaty plus
500 dolców na głowę. Szkoda tylko, że dał się w trakcie trwania kryzysu przyłapać przez media na meczu basketbolowym
z radosną miną (podobnie jak CEO British Petroleum w kryzysie ropowyciekowym w
Gulf of Mexico), co jest z tymi CEO, że są tak naiwni !?; nawet my w Ryzykonomii wiemy, że w podobnych sytuacjach trzeba jak opisywał to Sienkiewicz „buzię w skromne ciup i ręce w małdrzyk….” Ale na pewno nie na mecz!!!
Nic więc dziwnego, że pasażerowie podsumowali wszystko, a
media to podchwyciły: „ too little too late”….
za mało za mało za mało