9 hejterów z LinkedIn>>>
(ps. Wpis te sprzed jakiegoś czasu na LinkedIn nabiera nowego kontekstu w świetle świeżego skandalu z sterowaniem opinią publiczną na łamach największego Social Network na świecie…Na fesjbuka !!!)
Jako osoba produkująca się w mediach społecznościowych, najczęściej na portalu profesjonalistów LinkedIn, ku uciesze jednych i zapewne utrapieniu drugich, zastanowiła mnie ostatnio pewna kwestia… Czy polski LinkedIn, jako przecież medium profesjonalistów, jest wolne od wszechobecnego w naszym życiu hejtu? Moim zdaniem NIE, nie, nie, nie…
Hejter 1: Nudzą/denerwują/męczą mnie Autora wpisy
Hejter 2: Autor się nie zna
Hejter 3: Autor nie ma co robić (ja mam, BTW ha, ha…hejtuję!)
Hejter 4: Autor jest pesymistą i czarnowidzem (to się nazywa: identyfikacja ryzyka, krytyczna analiza)
Hejter 5: To nie fejsbuk (serio, serio?)
Hejter 6: Biznesu to nie obchodzi (Biznes, to Ja!)
Hejter 7: Nikogo to nie obchodzi (uf!)
Hejter 8: Tu nie miejsce na to
Hejter 9: Tu nie miejsce na:
Dodajmy jeszcze, że hejterzy w mniej lub bardziej zawoalowany sposób nawet grożą (tak, tak) autorom publikacji i komentarzy. „Będę/ziemy cię obserwowali” (sic) to przykład, a ostrzeżenie zapewne nawiązuje do zbliżającej się wielkimi krokami ery „sygnalistów”.
Czujne oko dostrzeże sytuacje, kiedy osoby sprowokowane, podpuszczone bezczelnością hejterów są zmuszone ich przepraszać pod groźbą pozwów czy innych konsekwencji. Niestety, Kodeks Boziewicza już nie obowiązuje, choć osobiście uważamy, że chamowi najlepiej byłoby dać w ….. (buzię), honor i kultura są mu po prostu obce.
Temat hejtu poruszam także dlatego, że w wypowiedziach moich kontaktów publicznie i na priv pojawiają się sygnały, że wielu innych uczestników tego forum doświadcza mniej lub bardziej zawoalowanego hejtu, często bardzo wyrafinowanego.
Tematyka jest tu dowolna. Hejterzy targetują „niewłaściwie, źle napisane CV”, wytykają problemy z znalezieniem pracy (za co obarczają swoje ofiary), podważają publicznie kompetencje zawodowe, co osobiście uważam za rzecz podłą. Zakładają, w dowolnym temacie że dyskutant „nie zna się”. I to bez jakiejkolwiek znajomości wiedzy i doświadczenia interlekutora w „temacie”. Ba! Skromnemu autorowi niniejszego nawet wytykano nazwisko. Jakie jest, takie jest, Są gorsze 🙂 O koligacjach „ubeckich” i sterowaniu wiadomo przez kogo nie wspominamy nawet..
A rebours przypomina mi się fajny wpis na LinkedIn w temacie jakiegoś sportowego wyjazdu Kogoś. Ów wpis zdobył poklask publiczności, przy czym na samym początku, najwyraźniej na wszelki wypadek publikująca osoba PRZEPRASZAŁA potencjalnych czytelników, że zamieszcza taki „niebiznesowy” wpis… ZGROZA. Szczęśliwie komentujący, do rzeczy przekonywali, że wykazywane cechy są ważne dla biznesu, przywództwa etc.
A przecież każdemu znudzonemu, niechętnemu publikacjom moim i czyimkolwiek radzimy: wystarczy nie obserwować (jest taka opcja LinkedIn). Kontakty nie są obowiązkowe i mogą się nawet znudzić. Po prostu je odłączcie, to proste. Klik, klik…
Ale jeżeli już dyskutujemy, mówmy o problemach, które nas łączą lub dzielą. Nie atakujmy ludzi i ich wyobrażeń co jest, lub nie jest ważne. Ważne dla nich i dla innych.
Budujmy kapitał społeczny a nie depczmy jego rachitycznych resztek. To jest ważne, może najważniejsze dla biznesu!
I wreszcie. Nie bójmy się hejterów, małych, zakompleksionych ludzików ogarniętych nienawiścią, z niskim poczuciem własnej wartości. Nie zasługują na naszą uwagę. Howgh!
A czy WY doświadczyliście na LinkedIn hejtu?
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.