Zanim przejdziemy do dzisiejszej merytoryki czyli zarządzania ryzykiem zgodności, wszechobecnym compliance, z radością zauważamy, że eksplozywnie (bo jakże to inaczej nazwać) przyrosła Ryzykonomii lista fanów na Facebooku, co oczywiście bardzo nas cieszy i napędza całą Redakcję Ryzykonomii do jeszcze cięższej pracy na rzecz polskiej modernizacji, która w naszym skromnym rozumieniu, oprócz uniezależnienia (kiedyś) naszej przyszłości od wieprzowej i jabłkowej koniunktury, a uzależnienia od semikonduktorów przyniesie może i rozwój nowoczesnych form zarządzania.
Wreszcie wzorem przebiegłych laureatów Oscara szczególne nasze dzięki za przysparzanie lajków skierowane do Redakcji Gazety Ubezpieczeniowej, która Ryzykonomię promuje i wspiera, no w końcu kto jak kto, ale w GU rozumieją jak ważne jest dzisiaj zarządzanie ryzykiem, co jasno dowodzi jaką powinna być gazeta „pierwszego” wyboru dla każdego profesjonalisty od ryzyka i ubezpieczeń. No.
Wracając jednak do tematu compliance…
Niedawne analizy badaczy z London School of Economics wyliczają, że od 2008 roku, czyli mniej
więcej od początku ostatniego kryzysu, 10 największych światowych banków zapłaciło kary związane z niezgodnymi z zasadami, nieetycznymi działaniami w wysokości 143 miliardów funtów; jak obrazowo skalkulowano jest to równowartość 5 letnich wypłat z dywidend dla akcjonariuszy. Uzupełnieniem tych danych są szacunki, że wspomniane banki wciąż stoją przed perspektywą „karnych” wypłat ca. 40 miliardów funtów, związanych choćby z manipulacjami stopami LIBOR czy niezgodnym z prawem wpływaniem na światowe rynki foreign exchange. Śledztwa i procesy w wielu sprawach wciąż trwają, a można się tylko domyślać, że niejeden trup jeszcze z szafy wyskoczy.
W tym kontekście niedawno pewnym echem odbiło się wystąpienie Prezesa Bank of England Mr. Carneya w czasie spotkania z Prezesami kilku najważniejszych banków, które miało miejsce w szwajcarskim Davos gdzie przestrzegał, że zarządy banków nie mogą dalej traktować kar nakładanych przez regulatorów, czy kosztów procesów sądowych i zasądzanych kar jako „naturalnych” kosztów prowadzenia biznesu.
Wreszcie Governor BoA zauważył, środki te można było przeznaczyć na dokapitalizowanie, a więc zwiększenie bezpieczeństwa systemu. A na koniec podkreślił, że tylko „wzorowe”, godne naśladowania zachowanie instytucji finansowych może przywrócić mocno nadszarpnięty image sektora bankowego wśród wszystkich zainteresowanych.
Może to być potwierdzeniem powszechnie zauważanej dziś na świecie elastycznej adaptacji sektora bankowego i szerzej finansowego do fali regulacji, których wprowadzenie miało zmienić oblicze rynków finansowych. Wydarzenie to wydaje się również o tle znaczące, że zdaje się także potwierdzać to, czego obawiali się zepchnięci w kąt przeciwnicy wprowadzania nowych, coraz większych i skomplikowanych regulacji: oto narodził się nowy wspaniały świat compliance-owości, w wielkiej mierze równoległy do realnego świata wielkiego finansowego biznesu. Biznesu, który wciąż wyznaje te same wartości, które miały odejść w zapomnienie w post-kryzysowym świecie.
Tak więc, pomimo olbrzymiej dyskusji na temat etyki biznesu, choćby dotyczącej konieczności zmiany systemów wynagradzania zarządów, dla których krótkoterminowe zyski pozostają dobrem najwyższym, koszty naciągania akcjonariuszy i klientów, najwyraźniej są sprowadzane do kolejnej pozycji w bilansie. Inną, nie mniej ważną sprawą są gigantyczne wydatki na uzyskanie zgodności z nie mniej gigantycznymi regulacjami numer I, II , III i kolejne, które jak można się domyśleć już kiełkują w zaciszu regulacyjnych gabinetów. Żeby nie ograniczać się tylko do sektora finansowego można przypomnieć, że koszty zgodności z pra-ojcem wszystkich megaregulacji, amerykańskim SOX-em były dla przedsiębiorstwa z listy Fortune 500 szacowane w 2004 roku na średnio ca. 5 mln USD rocznie. Więc miliardy do tej pory.
Było też naiwne pytanie, na które wszyscy chyba znają już dziś odpowiedź: kto za to zapłaci?
Podkreślić tu trzeba owo nawoływanie Banku Anglii do wzorowego zachowania, które jak wszyscy dziś rozumieją, jest kluczem do naprawy światowego systemu finansowego. Jest to o tyle trudne, że biznesowej etyki nie da się zadekretować regulacjami. A jeżeli nawet próbować, to pozostanie ona z nimi w pełni zgodna jedynie w równoległym, wirtualnych świecie zgodności. I nie chodzi tu o krytykę idei zgodności w ogóle, ważne jest jednak pytanie czy dotychczasowe, administracyjne metody jej uzyskiwania przynoszą oczekiwane efekty. Niestety, przywołane wynurzenia liderów finansowego biznesu pokazują, że najwyraźniej nie, niestety.
Problem „równoległej” zgodności to również, szerzej problem zmiany kultury zarządzania, w tym ważnej dla tej rubryczki ryzykonomicznej kultury zarządzania ryzykiem i wielu uważa, że tak należałoby zdefiniować problem. To problem ludzkich zachowań, słabo podatnych na administracyjne bodźce. Co prawda o kulturze zarządzania nawet w regulacjach coraz częściej się wspomina, a zupełnie naszym zdaniem niepotrzebnie, bo jest to formuła z innego niż zgodnościowe, przynajmniej w obecnych rozumieniu, Uniwersum.
CZYTAJ W EMPIKU (link) ! |
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.