Artykuł ukazał się w papierowej i internetowej edycji „Gazety Ubezpieczeniowej” nr 33(1057) z dnia 12.08.2019 najważniejszego periodyka branży ubezpieczeniowej i zarządzania ryzykiem w Polsce. Od 2013 roku prowadzimy tam stała co 2-tygodniową rubrykę pt. „Ryzykonomia”
Czy jest coś piękniejszego niż turystyka? Wypoczynek, słońce, podróże, poznawanie nowych miejsc i ludzi ? Dziś na wakacje stać prawie każdego. Przemysł turystyczny stał się jednym z kół zamachowych światowej gospodarki i rośnie jak na drożdżach. Według World Travel & Tourism Council w 2018 roku turystyka przysporzyła globalnej gospodarce ponad 8 bilionów dolarów i rośnie już rok do roku, po raz ósmy z rzędu. Tylko wydatki na opiekę zdrowotną, rosną szybciej.
Daje to ca. 3,9% udział w światowym PKB i kreuje ponad 300 milionów miejsc pracy. To oznacza, że jeden na dziesięciu Ziemian zajmuje się turystykę. Ważna informacji, gdyby kiedyś przylecieli do nas Marsjanie: zostaniecie profesjonalnie obsłużeni, kochani Obcy.
Nic tylko skakać z radości. Wreszcie ludzie wymyślili biznes bez ryzyka.
Niestety, niestety…
…jeden na dziesięciu Ziemian zajmuje się turystykę.
Jak to z ryzykami bywa, każda nowa szansa kreuje nowe zagrożenia. A tych w przypadku tak gwałtownego, wręcz wybuchowego rozwoju turystyki nie brakuje.
I nie będziemy pisać tu o wszelkich wypadkach w podróży i na wakacjach, bo media są teraz pełne krew w żyłach mrożących newsów o zadymionych samolotach, czy robiących sefie z krokodylem i potem pożartych przez tegoż. Ryzyko nie śpi i kto jak kto, ale Czytelnik Ubezpieczeniowej wie, że najważniejsze to być rozważnym, przygotowanym i się ubezpieczać.
Turystyka wykreowała jednak zupełnie nowe, niespodziewane ryzyka. I to o takim rozmiarze, że coraz głośniej mówi się, że nie możemy sobie na tak gwałtowny i niekontrolowany rozwój tej miłej aktywności ludzkiej pozwolić.
Klimat. Temat numer jeden w geopolitycznej agendzie. Turystyka to podróżowanie, a podróżowanie to spalanie. Jeszcze gorzej, że samolotem, bo to spalanie wysoko w atmosferze. Każdy turysta zostawia więc w atmosferze swój ślad węglowy. Przypomnijmy, że jeden Polak emituje średnio 8 ton CO2 do atmosfery rocznie. Jeden lot międzykontynentalnego turysty to ponad 1 tona wyemitowanego CO2, czyli 1,5 miesiąca normalnego życia. Oczywiście dotyczy to nie tylko lotów długich, ale i tych krótkich nawet do Radomia czy Rzeszowa. Także samochodu i mniej kolei.
Ale jak tu podróżować be samolotu? Zrezygnować z wakacji? Płynąc powolnym statkiem niczym Greta do USA? Można oczywiście. Ale chyba czasy pięknych transatlantyków póki co nie wrócą…Jest ryzyko.
Jeden lot międzykontynentalnego turysty to ponad 1 tona wyemitowanego CO2, czyli 1,5 miesiąca normalnego życia. Oczywiście dotyczy to nie tylko lotów długich, ale i tych krótkich nawet do Radomia czy Rzeszowa.
Turyści, jak to turyści wciskają się gdzie tylko można, popatrzeć, dotknąć, zrobić selfie, wyrzucić papierek. Więc nie wierzcie już w żadne „błękitne laguny” reklamowane na wycieczkach fakultatywnych. Bo po przyjeździe na miejsce znajdziecie najwyżej tysiące podobnych nam, wypadających z dzikim tupotem w poszukiwaniu skrawka wolnej plaży, dawno znikniętego żółwia czy innej folderowej atrakcji. Giną rafy koralowe, plaże toną w śmieciach, wynoszone są po kawałku starożytne zabytki.
Zrodził się overturyzm : „przeturystowienie”.
Miasta, te najatrakcyjniejsze, które „trzeba zobaczyć” duszą się od turystów. Także w Polsce. Do rekordowego Krakowa w 2018 roku przyjechało ponad 13 milionów odwiedzających, do modnego dzisiaj Gdańska (na liście 5 „nowości” „to visit” globalnego Trip Advisora) wkrótce nawet połowa tej kwoty. I te wszystkie liczby błyskawicznie rosną.
A może być jeszcze gorzej: Plac św. Marka w Wenecji odwiedza 20 milionów, Barcelonę nawet 30 milionów. Takie masy ludzi tworzą zupełnie nowe problemy. Choćby komunikacyjne, bo systemy miast nie są przystosowane do przewożenia takich mas nieustannie (jak to turyści) przemieszczających się ludzi.
do modnego dzisiaj Gdańska (na liście 5 „nowości” „to visit” globalnego Trip Advisora) wkrótce nawet połowa tej kwoty.
Kuriozum jest Wenecja, która nie dość że zmaga się z potopem; tu znowu klimat, tak się składa atrakcje turystyczne leżą często nad morzami.Tamże turyści dosłownie wjeżdżają wielkimi wycieczkowcami w sam środek zatłoczonego miasta, walą w nabrzeża.
Mieszkańcy (tak, oni wciąż tam są) zaczynają więc mieć turystów dosyć. Oczywiście z turystyki wielu żyje, ale przecież nie wszyscy. Do problemów z komunikacją dochodzi zmora wynajmów krótkoterminowych, spopularyzowanych przez portal Airbnb i jego konkurentów.
Kuriozum jest Wenecja, która nie dość że zmaga się z potopem; tu znowu klimat, tak się składa atrakcje turystyczne leżą często nad morzami.
Okazuje się, że to wcale nie pojedyncze osoby, ale wręcz firmy skupują setki i tysiące mieszkań na wynajem dla turystów w centrach miast unikając „hotelowych” regulacji.
A przy tym windują niebotycznie ceny mieszkań, na które już nie stać „stałych” mieszkańców. A po wyjeździe turystów straszą bezludne pustynie, w których nikt nie mieszka.
Do czasu przyjazdu kolejnych turystów, wciąż nowych i nowych…
Czy turystyka, to kolejne ryzyko, którym nikt nie zarządza?
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.